Villa Vinci I Dominika i Marcin
Villa Vinci I Dominika i Marcin
Przekraczając próg zawsze patrzę na ściany domu. One najpełniej opowiadają o właścicielach. Bardzo często są one puste, czyste białe, jakby ktoś wczoraj je pomalował. Częściej ta biel jest zakrywana różnego rodzaju ozdobami, pamiątkami z wakacji, różnorakimi ramkami, w których zamykane są szczególne zdjęcia, najpiękniejsze wspomnienia.
Przekraczając próg domu Dominiki i Marcina liczyłem, że właśnie tego typu zaskoczenia będą moim udziałem. Na kominku wisiały różnego rodzaju zdjęcia dokumentujące wspólne wyjazdy, wesołe sytuacje. Kot dumnie paradujac po mieszkaniu udowadniał, że to on tu rządzi. W zakamarkach między kuchnią a salonem w małych pudełkach odnajdywałem ślady wielkiej miłości. Miłości, która mogła ich połączyć - zgaduję, nie miałem śmiałości zapytać.
“Warszawa” - nigdy nie zagłębiałem się w jej historię ( jestem z Krakowa - rozumiecie, Wawel, Król i te sprawy). Ten dom, różnego rodzaju znaki w nim poukrywane dawały dość czytelne dowody o tym że trafiłem na osoby, które zakochały się w Warszawie, w jej historii, tożsamości, sile ludzi, którzy o to miasto przez lata walczyli.
Co robi fotograf ślubny z Krakowa w Warszawie? Odkrywa i eksploruję :-) Lubię urywać się z moich podkrakowskich terenów i zwiedzać nasz kraj. Są miejsca, które bardzo silnie mówią o naszej tożsamości, są ludzie, którzy za wszelką cenę chcą ową tożsamość pielęgnować - myślę że tacy właśnie są Dominika i Marcin. Mimo, iż jesteśmy jednym narodem - jesteśmy inni. Mam ogromną przyjemność te różnice między ludźmi odnajdywać, starać się je najlepiej jak potrafię ukazywać. Mam wielką nadzieję, że i tym razem się udało :-)
Villa Vinci
Miejsce ukryte - tak je nazwałem. Usytuowane w Łomiankach, z dala od zgiełku dużego miasta, z dala od wielkomiejskiego pędu życia staję się małą enklawą ciszy. Urzekł mnie piękny dziedziniec w Villa Vincina którym ową uroczystość zaplanowali nasi główni bohaterowie. Panował tam sielski klimat, wszyscy goście byli blisko siebie, wspólnie przyżywili radość jaka na twarzach Dominiki i Marcina malowała się od pierwszego momentu tej uroczystości.
Zapraszam Was zatem abyście zatopili się w historii tej dwójki. Prostej, czystej jak biel, silnej jak czerwień. Z tych dwóch kolorów powstaje flaga - biel i czerwień - one stały się myślą przewodnią tego reportażu...
Tyle tytułem wstępu :-) Jeśli byliście wraz ze mną gośćmi na tej uroczystości - zapraszam Was do strefy Klienta. Znajdziecie tam obszerny reportaż z tego dnia. Co trzeba zrobić? Uśmiechnąć się do Dominiki i Marcina, pięknie poprosić o hasło, kliknąć zdjęcie poniżej delektując się tym co dla Państwa przygotowałem :-)
Stara Stodoła Dobczyce I Kinga i Tomasz
Stara Stodoła Dobczyce I Kinga i Tomasz
Zabieram was dzisiaj w urokliwe miejsce pośród lasów i pagórków, pośród połaci pachnącego zboża i łąk, na których unosi się zapach schnącego siana. W takim otoczeniu swój najpiękniejszy dzień zdecydowali się zorganizować Kinga i Tomek.
Wybrali cudne miejsce decydując się na organizację rustykalnego wesela w stodole. Zorganizowali swój ślub w stylu slow - bez gorsetu, schematów i smutnej sztampy. Od samego początku postawili na wolność - przyjdź, rozgość się, oddychaj pełną piersią, baw się tym czasem i miejscem - tak się właśnie czułem.
W piękne sobotnie przedpołudnie pojawiłem się na miejscu by pooddychać i opowiedzieć swoimi oczami o pięknej miłości i o tym miejscu. Ten slow wedding z założenia nie miał być schematem więc postanowiłem, że sam również żadnym schematom nie będę ulegał, skupiając się na czystym reportażu. Co się wydarzy , za to będę wdzięczny - to była moja jedyna myśl przewodnia.
Stara Stodoła Dobczyce
Stara Stodoła Dobrzyce to blisko 3 hektary łąk, sadów i lasów. To rustykalny ogród a w nim odnowiona, XIX-wieczna chata i stodoła - zanim trafiłem w to miejsce z pewnością przejechałem obok niej co najmniej dwa razy. To nie rzucające się nazbyt z drogi głównej miejsce odsłania swoje piękno w momencie jak znajdziemy się w otoczeniu drzew i zieleni okalającej stodołę.
Spacerując po ogrodzie wszędzie unosił się zapach wyschniętego drzewa, promienie słońca, które poprzez szerokie szpary w deskach próbowały się wedrzeć do środka tworzyły sielankowy klimat tego dnia. Stara Stodoła Dobczyce to idelane miejse na zorganizowanie ślubu i wesela dalekiego od utartych schematów mówiących jak powinien wyglądać dzień ślubu.
Byłem zachwycony tym miejscem jak i organizacją, dlatego na uwagę zasługują osoby i firmy wspomagające Kingę i Tomasza w organizacji:
- La Strada
- Stara Stodoła Dobczyce
- Petite Fleur
- Sebastian Kazakow DJ
Zatopcie się jak ja w tym miejscu, pośród naprawdę fajnych ludzi, którzy zechcieli zaszczycić swoją obecnością Kingę i Tomasza. Pośród tych drzew smaganych przez lekie powiewy wiatru, ogrzejcie się w poświacie lampek, które rozświetlały w magiczny sposób to miejsce po zmroku.
Jeśli byliście uczestnikami tego wesela mam nadzieję, że jak ja odnajdziecie w tych zdjęciach cząstkę Was z tego dnia - do czego bardzo serdecznie zapraszam:
Szczyrk Romeo i Julia I Martyna i Krzysztof
Szczyrk Romeo i Julia I Wesele Martyny i Krzysztofa
Świat ma to do siebie że cały czas jest w ruchu. wszystko wiruję, pory roku, fazy księżyca, dzień nigdy nie jest tym samym dniem, cały czas dzieje się coś nowego. Myślisz szybciej, działasz dokładniej...bam ktoś cię popchnął...upadłeś na ziemię...wróciłeś do gry. Witaj w świecie Bumper Ball :-)
Moment w którym twój przyjaciel daje Ci sygnał abyś zrobił coś dla świata, abyś stał się prawdziwym bohaterem, jakim zawsze chciałeś być. Patrzysz na niego i mówisz: Mordo ale nas jest dwóch. I tak w blasku świateł wkracza najczarniejszy z charakterów: Adam. I know - mógłbym pisać scenariuszę - np. kontynuacje Avengersów or something like that.
Wkraczamy zatem do świata Martyny i Krzysztofa. Co możemy o nich powiedzieć - zanim ich spotkaliśmy już te imiona nam goniły po głowie. Głównie za sprawą Dominika. Dostał od Martyny super czapkę - w sezonie zimowym nie rozstawał się z nią prawie wcale. Twierdził nawet że ma dużo więcej włosów na wiosnę - podobno dzięki niej. Krzysiek - dla niego świat mógłby mieć nachylenie +/- 45 stopni i być jednym wielkim stokiem. Niektórzy powiadają, że kiedy wjeżdżasz do Łodygowic i pomyślisz o snowboardzie, z miejsca widzisz banery Krzyśka wymiatającego na desce (mógłby być twarzą tego miasta w kampaniach wizerunkowych). Domin cały czas twierdził że mu do pięt nie dorasta w talencie do zimowych sportów. Raz mu się zdarzyło być blisko tego geniuszu - ale to było w Alpach i po Prosecco więc z pewnością to się nie liczy.
Słowo irracjonalność wydaje mi się że tego dnia do Nas mocno pasowało. Po pierwsze Ja i Adam, po drugie człowiek, który za wszelką cenę próbował nam przeszkodzić w tym reportażu czyli Dominik. Po trzecie Maj i opady śniegu. Jedyną ostoja w tym świecie zagadek byli właśnie Martyna i Krzysztof, którzy na totalnym luzie wykonali kawał dobrej roboty organizując swój ślub w uroczym miejscu jakim jest Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski w Szczyrku oraz świetnej zabawy weselnej w kompleksie Szczyrk Romeo i Julia.
Przerwa na autopromocję: Jak już po N-tym obejrzeniu tego reportażu zdjęcia Wam się już opatrzą zerknijcie na short review moich najlepszych zdjęć ślubnych 2018 roku.
Zapraszamy zatem z Adasiem z Fototikka.pl na mamy nadzieje solidny reportaż opowiadający prawdę o tej dwójce szalonych ludzi. A jeśli znajdziecie chwilkę zerknijcie po pierwsze na stronę Martyny i Krzyśka "FolkSport" - robią odjechane rzeczy :-) Wielkie dzięki dla Szczyrk Romeo i Julia za super strawę, dziękujemy również Dj Riki za świetną współpracę i masę śmiechu - "Bez Ciebie ta impreza nie byłaby taka fajna".
Drodzy goście - jeśli byliście częścią tego cudownego dnia zapraszamy Was do pełnego reportażu - link poniżej.
Restauracja Tiffany wesele Dominiki i Pawła
Restauracja Tiffany wesele Dominiki i Pawła
Jacek Hugo Bader parę dobrych lat temu napisał piękną książkę p.t. “Długi film o miłości”. To książka o miłości - a jakże - tytuł sprzedaje jej tematykę. Ale im głębiej się w nią zatapiałem chcąc rozumieć każde zdanie pojawiające się w konkretnym momencie danej sytuacji, i mając pełną świadomość iż autor pewne rzeczy w tej książce celowo plącze zacząłem przechodzić na drugą stronę pojmowania jej prawdziwego znaczenia. Ta książka nie jest o miłości, ale o tęsknocie za miłością zarówno w jej niematerialnej jak i bardzo materialnej formie.
Przypomniałem sobie o niej właśnie w trakcie ślubu Dominiki i Pawła, w delikatnych i bardzo ciasnych kadrach tej opowieści dało się odczuć ową tęsknotę za miłością. Może dzięki temu był to dla mnie mega wyjątkowy dzień. Obserwowałem wspaniałych ludzi, z ich pięknymi historiami. Jedni o nich opowiadali, inni o nich tylko myśleli, jeszcze inni w kroplach łez starali się o niej wyszeptać. Było to coś naprawdę wyjątkowego.
Dominikę i Pawła poznałem kilka lat wcześniej na odjechanym weselichu Ani i Tomka w Hotel Farmona & SPA. Wywijali na parkiecie dość zgrabnie, dzięki czemu mieli sporo fajnych fot. I tak po nitce do kłębka trafiłem na ich wyjątkowy dzień ślubu. Wyjątkowy bo gdzie człowiek nie spojrzał tam masa znajomych twarzy - ci nieznajomi zachowywali się tak jakbyśmy się znali latami, zatem czy w takim otoczeniu można mówić, iż się w ten dzień pracowało - nie do końca.
Restauracja Tiffany wesele, które musiało się udać :-)
Lubię do nich wracać - i nie jest to bynajmniej spowodowane faktem, iż mam z domu do tiffany-go 15 min :-) To miejsce ma swój klimat, w którym naprawdę przyjemnie jest się znaleźć. Ilekroć tam trafiam - odczuwam radość z fotografowania, co w moim przypadku jest kwestią nadrzędną. Zatem zabieram Was w małą podróż w czasie do miejsca i ludzi, którzy postarali się aby Dominika i Paweł zapamiętali ten dzień jako jeden z tych najpiękniejszych w życiu.
Restauracja Tiffany wesele Dominiki i Pawła
A jeśli macie ochotę na więcej i byliście częścią tej uroczystości zapraszam na prawdziwą fotograficzną petardę :-)
Wesele na barce I Ula i Robert
Wesele na barce I Urszula i Robert
Wesele na Barce - to jest dopiero odjechany pomysł. Gdzież indziej jeśli nie w Krakowie, gdzież indziej jeśli nie na Wiśle. Ten zdawałoby się iście surrealistyczny plan Ula i Robert zrealizowali w 100%. I tak spotkaliśmy się wspólnie w pewną kwietniową sobotę aby to co było teoretycznym założeniem uczynić faktem.
Aby chronologii zadość uczynić zanim pojawiła się barka wpierw było naznaczone historią mieszkanie rodziców Uli gdzie miałem przyjemność obserwować naprawdę piękną rodzinę. Mimo podniosłego stanu chwili, proste powtarzające się czynności, gesty, żarty dawały mi wiarę w to, że dzień ślubu wcale nie musi być zwariowany, a wszystko bierze swój początek z pokoju serca i świadomości, iż dzieje się to co dziać się ma. P.S. Jeśli rodzice Uli to czytają, to ja proszę o przypomnienie nazwy miasta w Belgii, które odwiedzili w ich 10 rocznice ślubu :-)
Jadąc do kościoła wiedziałem że przy ołtarzu spotkają się dwa żywioły - ogień i woda. Kto jest ogniem, a kto wodą wydedukujecie sami, choćby po tych kilku wprowadzających zdjęciach. Każde z tych żywiołów ma swoją wewnętrzną siłę. Jeden dość szybko uwalnia swoje oblicze, w momencie gdy ten drugi wszystko co najpiękniejsze skrywa w swym błękicie.
Wesele na barce Augusta
W sercu Krakowa, dokładnie w jego lewej komorze o nazwie Kazimierz, nieopodal kładki ojca Bernatka przycumowana jest barka Augusta. Dotarliśmy na nią jak 100% Krakusy - czyli jadąc tramwajem. Nasze się w nim pojawienie wzbudziło salwę śmiechów i radości, która i tak została dość szybko zagłuszona żartami i rozmową gości weselnych, którzy w tym tripie nam towarzyszyli. Wesele na barce Uli i Roberta już od pierwszych minut przypomniało mi o kultowym “Rejsie”. Obijające się o burtę fale, połyskujące lampki rozwieszone na pokładzie, wolno sączące się wino, muzyka dobiegająca z wnętrza barki, ciche rozmowy. To wszystko tworzyło cudny romantyczny klimat miejsca.
Jedynym punktem dnia, którego nie mogłem przewidzieć było to co wydarzało się nieustannie na parkiecie - Tak koło 23, ta romantyczna barka Augusta przypominała bardziej niezdetonowaną minę wojenną, gdzie zapalnikiem stawał się kawałek za kawałkiem serwowany przez DJ-a. Zresztą zobaczcie sami...
Wesele na barce I Ula i Robert
Po krótki zdjęciowym wstępie zapraszam na pełen reportaż ślubny w postaci poniższej prezentacji multimedialnej.
Jeśli poczuliście, że coś was w tych zdjęciach zaintrygowało i macie ochotę na więcej, podsuwam moje inne reportaże:
Fotografie ślubne Asi i Bartka
Pudełka na Fotografie ślubne - to będzie wpis o pudełkach
Fotografie ślubne - kiedyś na pewno sam zrobię sobie takie małe drewniane pudełko. W głowie siedzi plan aby to pudełko na fotografie było wykonane od początku do końca przeze mnie. Dlaczego? Bo mocno wierzę w to, że robiąc coś własnego człowiek w tej rzeczy chcąc nie chcąc zostawia kawałek siebie. Do tego pudełka włoże wywołane fotografie ślubne - wepcham tam na siłę wszystkie te zdjęcia, które od lat uwielbiam, wszystkich ludzi, których dzięki fotografii poznałem, tych z którymi do dziś utrzymuję kontakt, tych z którymi dane mi było się zaprzyjaźnić.
Elementem łączącym te moje plany i pomysły ze ślubem Asi i Bartka byłyby właśnie pudełka. Mam nadzieję, że nikomu pudełka nie kojarzą się wyłącznie z śmiercią Hanki Mostowiak. Te pudełka to coś naprawdę wielkiego w tym przypadku. Pierwsze pudełko a raczej pudło jakie spotkałem pojawiając się w Dworku Skawińskim na reportażu ślubnym to pudło rezonansowe gitary, na której Bartek rzeźbił chwyty do wykonu życia. W sumie zanim była gitara było też inne pudełko - pudełko po mleku "Łaciate" i dystrybutor na kawę, Więc dwa pudełka - w jednym nie było mleka, drugie nie miało wody - i zrobił się z tego mały skecz. Zapytacie Aśke - to Wam o tym opowie. Na weselu więcej pudełek nie pamiętam.
Pamiętam, kolejne, które pojawiły się w Portugalii na sesji ślubnej i były dwa. Pierwszym pudełkiem był oldschoolowy aparat - Bart wyczyniał z nim cuda. Drugim pudełkiem był kolejny ich gadżet podróżny czyli mała kamerka gopro.
Tekst o pudełkach ślubnych?
To nie będzie monolog o pudełkach. Choć mogłoby się tak wydawać. To będzie historia o ludziach, którzy dają się nam w tych pudełkach zamykać. W moim pudełku ślubnym pozamykam ludzi. Fotografie ślubne będą mi o nich przypominały. Asia i Bartek w swoich pudełkach pozamykali przezabawne historie z naszego pobytu w Portugalii (mam nadzieję, że nie ujrzą światła dziennego). Te pozamykane historie będą z nimi forever - i na pewno będą ciepłe. Ten wyjazd był czymś naprawdę twórczym dla nas wszystkich.
Finał finałów - i Wy drodzy goście będący na tym ślubie w swoje pudełka, a raczej koperty pozamykaliście mnóstwo ciepłych słów, tych napisanych, tych wypowiedzianych, tych przemyślanych. Jeśli ktoś lubi czeski film powinien obejrzeć “butelki zwrotne”. Gdyby go spłycić to film o tytułowych butelkach. Więc w sumie te moje fotografie ślubne i wasze wspomnienia pozamykane w te pudełka to niezła kanwa do kolejnego dobrego filmu.
W ogóle ten nasz wypad do Portugalii upłynął pod znakiem długich rozmów o filmie, fotografii, dobrych winach, o tym kto po następną butelkę powinien iść do sklepu (tak w sumie o tym najczęściej rozmawialiśmy).
Zapraszam Was serdecznie na kawał fajnego reportażu - tak myślę. Nie zabrakło w nim tego o co walcze nieustannie - nie zabrakło ludzi z ich historiami. Nie zabrakło wzruszeń, radości, śmiechu. Czyli wesele się udało :-)
Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli co wyczynialiśmy z tą dwójką szaleńców, mała przypominajka:
Sesja narzeczeńska w klubie Crossfit 72D
Wbijcie też czasami na mój INSTAGRAM - jak macie ochotę i wolę wolną :-)
Dworek Gościnny Szczawnica wesele Magdy i Czesława
Znajdziecie na mapie kraju mnóstwo pięknych miast. Z pewnością w tę listę wpisuję się Szczawnica. Przywitała nas ona gęstą mgłą spowijającą okoliczne lasy. Mgłą snującą się po urokliwych uliczkach tego miejsca – otulającą drewniane zabytkowe domy.. Ta cała aura tajemniczości wprowadzała nas w cudowną uroczystość zaślubin Madzi i Czesława. Ich przyjecie weselne odbyło się w pięknym parku, pośród drzew stał dumnie wyeksponowany Dworek Gościnny.
O takich ślubach można godzinami opowiadać. Wpadłem w zawiruchę pięknych emocji, szaleństwa odbywającego się w małym pokoiku hotelowym w którym Madzia się ubierała. Tam wszystko grało – ludzie, emocje, miejsce, aura. Zapraszam was na odjechany reportaż ślubny. Bez utartych pomysłów, powtarzalnych kadrów, czasowej hierarchii.
Dworek Gościnny Szczawnica wesele Magdy i Czesława
Zatopcie się w tej historii miłości dwójki wspaniałych osób, a jeśli z nimi tam byliście – możecie spory kawałek tej tajemnicy odkryć. Zapraszam.
Dworek Gościnny Szczawnica wesele
Przyjęcie weselne Moniki i Szymona I Restauracja Avangarda
Restauracja Avangarda Kraków - zanim Wam napiszę co nieco o tym historią przepełnionym miejscu opowiem wam krótką historię o miłości podpatrzoną moimi oczyma. Było mi dane spędzić troszkę więcej czasu z Moniką i Szymonem przy okazji naszych zagranicznych wojaży, o których innym razem - zatem coś już o nich mogę powiedzieć. Poznając kogoś lubię sobie stworzyć pewien profil osobowy - z obserwacji tej osoby bardzo często biorą się pomysły dotyczące narracji danego reportażu. Nie ukrywam, iż osobą na której wzorowałem narrację bym Szymon :-) Tak dokładnie nie mylicie się (Monia przepraszam).
Z racji, iż opowiadam kadrem, mnóstwo obrazów pojawiających się w myśli, rzeczywistości, na jawie przyswajam. Po raz pierwszy gdy zobaczyłem z jaką troską i ogromnym szacunkiem Szymon odnosi się do Moniki zwizualizowałem w mgnieniu oka ten profil, łącząc go dość spójnie w moim mniemaniu z postacią pewnego aktora Ralpha Fiennesa. Jeśli lubicie dobre kino musieliście oglądać przepiękny film “Constant gardener” gdzie Ralph wciela się w rolę męża mocno energicznej Tessy granej przez Rachel Weisz. Miłość jaka płynie z narracji tych dwojga była nie ukrywam inspiracją w trakcie naszej wspólnej wyprawy do Szkocji. Oczywiście nie polecam czytać tego filmu jeden do jednego w odniesieniu do naszych Państwa młodych, nie mniej jednak dla mnie była to form wielkiej inspiracji.
Dlaczego zestawiłem Ralpha i Szymona? Na pewno nie było to przywiązanie i troska o rośliny (obejrzycie -zrozumiecie). Urzekła mnie w nim delikatność gestów w stosunku do Moniki. Często widzę na ulicy ściskające się pary, i oczywiście nie mając jakiegokolwiek prawa do ich oceny nie zapamiętuję ich. Szymka zapamiętałem - okazywał miłość do Moniki w bardzo precyzyjny i delikatny sposób, w sposób sensualny. Nie sztuką jest odnajdywanie emocji kiedy te się wylewają - uwielbiam szukać ich mocno eterycznych szczątków w otoczeniu - są mocno wyczuwalne ale chwilowe, czyste jak dźwięk harfy. Tyle o Szymku - teraz o Moni :-)
“Cygańska uroda dziewucho” - to były jedne z pierwszych słów o niej. Jeśli zapytacie o wspomniany powyżej profil osobowy - tak - przypomina mi filmową Tesse. I jedna i druga powiązana z medykaliami, obydwie piękne i choć buntowniczego charakteru Moniki nie poznałem, zakładam że pewnie gdzieś w niej drzemie. Czuję, że po tym wstępie cda lub inny straming filmów się przytnie bo każdy z gości będzie chciał zobaczyć ten film. Wiec może skończe tutaj ten wywód aby nie zabrnąć za daleko w słowie - w końcu opowiadam obrazem :-)
Słów kilka o miejscu, albowiem Restauracja Avangarda Kraków to rodzynek w samym centrum historycznego Krakowa. To miejsce magiczne, pełne romantyzmu i wyjątkowego uroku. Restauracja Avangarda Kraków kontynuuje ponad stuletnią tradycję organizowania wykwintnych wesel i przyjęć okolicznościowych. W ich progach niegdyś gościł sam Marszałek Piłsudski. Tutaj także bywał po wojnie Konstanty Ildefons Gałczyński. Tym przydługawym wstępem zapraszam do treści właściwej.
Monika i Szymon - Restauracja Avangarda Kraków
Po krótki zdjęciowym wstępie zapraszam na pełen reportaż ślubny w postaci poniższej prezentacji multimedialnej.
Jeśli poczuliście, że coś was w tych zdjęciach zaintrygowało i macie ochotę na więcej, podsuwam moje inne reportaże:
Stary Dwór Wesele Karoliny i Grzegorza
Stary Dwór Wesele Karoliny i Grzegorza
Był taki dzień w tym roku, dokładniej w listopadzie, który zaskoczył mnie pozytywnie. Były dwie takie osoby, które zaskoczył najbardziej jak mógł. Spodziewali się oni zimna, deszczu, pewnie śniegu, a tu badabum pogoda jak na wiosnę. Mowa oczywiście o Karolinie i Grzegorzu.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie jak wczoraj. Pół spotkania myślałem jak odpowiedzieć na zagadkę, którą nam zaserwował Grzegorz: Dwóch Polaków uwielbianych na Dominikanie. Z trafieniem pierwszego nie miałem problemu, nazwisko drugiego przez myśl mi nie przeszło. I właśnie dzięki temu Grzesiek będzie mi się z tym drugim kojarzył. Chcecie poznać odpowiedź piszcie do Karoli i Grzesia, lub do mnie :-)
STARY DWÓR wesele :-)
Na miejsce swojej uroczystości Państwo Młodzi wybrali piękny kompleks hotelowy Stary Dwór Poręba Żegoty. To tu odbyła się uroczystość ślubna oraz szalone wesele. Na ogromną pochwałę zasługują dekorację jakimi nas owe miejsce przywitało. Ogrom kwiatów i ich finezyjny układ spowodował, że pierwsze skojarzenia jakie miałem tyczyły się bolywoodzkich superprodukcji. Jak je widzieliście to wiecie, że jesteśmy tam bombardowani burzą kolorów co przekłada się tylko na pozytywne odczucia. Sądząc po gościach owej uroczystości - owy klimat i im bardzo sprzyjał bo zabawa była wyśmienita. Stary Dwór wesele Karoli i Grzesia było cudnie przemyślane, zapraszam zatem i Was do tego aby powrócić wspomnieniami do tych chwil...
Stary Dwór Wesele Karoliny i Grzegorza
Po krótki zdjęciowym wstępie zapraszam na pełen reportaż ślubny w postaci poniższej prezentacji multimedialnej.
Jeśli poczuliście, że coś was w tych zdjęciach zaintrygowało i macie ochotę na więcej, podsuwam moje inne reportaże:
Gosia i Zbyszek I Wesele w Park Hotel ŁYSOŃ
Z uśmiechem na ustach chcemy wam pokazać jeden z ostatnich ślubów mijającego roku. Roku, który przyniósł nam masę radości, pozytywnych zaskoczeń i cudownych par, które zechciały nam zaufać. Były super miejsca w których organizuję się najpiękniejsze polskie śluby. Były tysiące kilometrów w trasie do magicznych miejsc w których organizowaliśmy plenery ślubne. Byli również wspaniali ludzie, dzięki którym nasze reportaże ślubne mogły być tak mocno urozmaicone, rzekł bym nawet szalone :-)
Oddaję w wasze ręce bardzo ciepłą historię bliskich mi ludzi. Zbyszka znam od lat. Pojawia się i znika przy okazji różnych imprez branżowych i wesel na których mieliśmy przyjemność wspólnie pracować. A tam gdzie była praca i gdzie był Zbyszek zawsze były też tony niczym nieskrępowanego śmiechu i żartów. Z Gosią nie mieliśmy okazji się wcześniej poznać, ale nasza wspólna droga na plener ślubny na Słowację, wspólne rozmowy na temat zapomnianych ludowych podań, książek sięgających w głąb do tego co zwie się ludową tradycją dowiodły, że możemy się dogadać :-) i to dogadywanie było jedną z najfajniejszych części tej naszej długiej wycieczki.
Wesele w Park Hotel ŁYSOŃ I Fotografia Ślubna Inwałd
Gosia i Zbyszek swoje zorganizowali swoje wesele w Park Hotel Łysoń. To jedno z najlepszych miejsc na południu Polski na zorganizowanie swojego przyjęcia weselnego. Świetna aranżacja wnętrz, przepyszne posiłki oraz naprawdę profesjonalna obsługa są wizytówką tego miejsca. Na pewno pojawię się w tym miejscu jeszcze nie raz. Tymczasem zapraszam na pełen reportaż z ślubu Gosi i Zbyszka.
Gosia i Zbyszek - Wesele w Park Hotel Łysoń
Po krótki zdjęciowym wstępie zapraszam na pełen reportaż ślubny w postaci poniższej prezentacji multimedialnej.
Jeśli poczuliście, że coś was w tych zdjęciach zaintrygowało i macie ochotę na więcej, podsuwam moje inne reportaże: