Sesja Ślubna jesienią
SESJA ŚLUBNA JESIENIĄ
Zastanawialiście się kiedyś jakie to uczucie czekać na kogoś całe życie… i się na niego doczekać. Niejedna z Was dziewczyny oglądając hollywoodzkie superprodukcje z miłością w tle pewnie budowała w głowie taki obraz swojej przyszłości. Ta miłość jest identyczna z tą niewielką różnicą, że prawdziwa, wolna od kiczu. Obserwowałem tę dwójkę przez kilka dni w trakcie naszego wspólnego wyjazdu w głąb szkockich pagórków i nie spowitych równin pełnych bujnych traw i mchu. Nie szukałem skomplikowanych kadrów, nie specjalnie mi nawet na tym zależało. Chciałem oddać im całą przestrzeń by sami sobą pokazali ile dla siebie znaczą.
Między kroplami deszczu, w silnym wietrze wiejącym w dolinie wędrowaliśmy tak sobie w tej szkockiej aurze rozmawiając o szczęściu, o sensie życia, o trzymaniu się życia, które niesie ze sobą wiele pasji. Powstała prosta, piękna historia o tym uczuciu, które zakwitło między Moniką i Szymonem.
Sesja ślubna jesienią?
W szkocji przeważnie wieje i leje 🙂 to po co się tam pchać? Takie pytanie zadawano mi niejednokrotnie kiedy zaczynaliśmy rozmowę o moich zdjęciach i wyprawowych podbojach. Kto jednak nigdy nie postawił swojej nogi na asfaltowej drodze na północ, w oddali od aglomeracji Glasgow – nigdy nie zrozumie tego uczucia i tego miejsca.
Sesja ślubna jesienią mimo, iż niesie ze sobą z pewnością obawy przed zimnem i wiatrem warta jest zastanowienia. Niejednokrotnie staram się namawiać pary młode by wyszły ze swojej strefy komfortu – aby przestały zachwycać się zdjęciami w słońcu, bo zazwyczaj jest tak, iż ta wręcz doskonała aura odciąga uwagę, myśli i skupienie od najważniejszej kwestii jaką jest uczucie. Niejednokrotnie wiedzę zdjęcia w którym dominantą jest miejsce, w którym zostało wykonane, nie ludzie, którzy na owym zdjęciu są.
Wybierzcie się ze mną w te szkocie dzikie tereny gdzie jedyną wartą przeżywania chwilą jest chwila wolności, jaką człowiek czuje pośród∂ tego majestatu….
Sesja ślubna za granicą? Nic prostszego.
Jeśli kłębią się w waszej głowie pomysły na podobny wyjazd – pragnę Was jeszcze bardziej ośmielić i powiem, że planowanie takiego wyjazdu to nic trudnego. Wystarczy odrobina szaleństwa by kontemplować widoki zapierające dech w piersiach. Napisałem dla Was niespecjalnie krótki poradnik: Jak zorganizować sesję ślubną za granicą? Jest tam mnóstwo porad na co warto zwrócić uwagę w trakcie takiego wyjazdu i ci sami Państwo Was powitają 🙂 Ucztujcie treścią 🙂 i bądźcie na bieżąco: Odwiedźcie mnie na Instagramie.
Zagraniczna sesja ślubna w Portugalii
Zagraniczna sesja ślubna w Portugalii
Wsiadamy do pociągu – stacja Lizbona. Twarze mamy przesiąknięte czerwienią. Może to za sprawą wczorajszego wina, które nie zdążyło z głowy wyparować, może to zasługa cudownej architektury dworca kolejowego w Lizbonie, a może to te motyle w brzuchu podpowiadające, że zaczyna się krótka ale z pewnością ekscutująca przygoda. Zabrakło samochodów w wypożyczalniach w mieście, aby dotrzeć na miejsce, które chcieliśmy zobaczyć wybieramy pociąg. Koła zaczynają się kręcić coraz pewniej – przyspieszamy. Za oknem zaczyna padać deszcz, prędkość mknącego pociągu powoduje, iż pojawiające się na oknach krople deszczu zaczynają przedzierać się tylko sobie znanym szlakiem na szybie tworząc specyficzne ślady – dopływy wielkiej rzeki widzianej z góry. Jest ich coraz więcej i więcej…
Rozmawiamy, śmiejemy się, co chwile łapiemy chwilowe zwiechy – każdy myśli o czymś innym, patrzymy na szybko zmieniające się obrazy za oknem. Wczoraj przesiedzieliśmy do 1:00 dyskutując o pasji tworzenia, szukaliśmy odpowiedzi na dziwne pytania pojawiające się w głowie. Czy można złapać nasze wewnętrzne pragnienia i doprowadzić do ich urzeczywistnienia?, Czy istnieje prosta droga prowadzącą do artystycznego spełnienia?…Grube tematy po czerwonym winie…
Życie to surfing…
Droga płynie…pociąg zmieniliśmy na autobus – mkniemy dalej przed siebie. Podziwiamy okolicę, wąskie jak cholera uliczki, w których nie idzie się minąć osobówkami, kierowca autobusu ma wycięta żyłkę strachu – jedzie jakby miał na nosie okulary VR. Autobus zatrzymał się, choć nie było przystanku. Co się dzieję, rozglądamy się szukajac przyczyny. Patrzymy w kierunku kierowcy – a ten karmi psa, który wdrapał się na ogrodzenie sięgające okna z którego wychyla się pewnie kierowca. Mamy ubaw…tutaj nikt się nie spieszy.
Cabo Da Roca – koniec Unii europejskiej 🙂
Docieramy na miejsce – dalej czeka nas podróż z buta. Trasa do najłatwiejszych nie należy. Tutaj nie ma drogowskazów jak nad Morskim Okiem – ścieżkę na Playa de Ursa musimy znaleźć sami. Krocząc grzbietami klifów ledwie się utrzymujemy w pionie – przeraźliwie wieje. Zagraniczna sesja ślubna w takich warunkach – niewykonalna, ale nie tracimy nadziei. Bryza znad morza, unoszący się w powietrzu zapach dają pewność, że to musi się udać…
Praia da Ursa – w poszukiwaniu śpiącego Niedźwiedzia
Po niespełna godzinie docieramy na miejsce. Zejście na plaże do najprostszych nie należy. Wąska ścieżka o sporym nachyleniu wygląda jak dojazd do belki na skoczni narciarskiej. Trzeba wykonywać wolne i świadome ruchy, aby nie stracić przyczepności. Gdybyście chcieli wiedzieć jak tam dotrzeć Tutaj poradnik. Na twarzach pojawia się uśmiech – jesteśmy na miejscu. Dla samego widoku warto było tu zejść. Szczęście nam dopisuję – mimo że warunki pogodowe zmieniają się co 15 min, od ostrego słońca, po silne podmuchy wiatru, pojawiający się deszcz, i tak przez kolejną godzinę. Nasza zagraniczna sesja ślubna ze sfery planowania przechodzi w sferę wykonania…
Zagraniczna sesja ślubna w Portugalii
Każda zagraniczna sesja ślubna jest przygodą. Nie ważne jaką jej lokalizacje wybierasz. Możesz zdecydować się na plener ślubny w Portugalii, lub sesję ślubną w Szkocji – to nie ma znaczenia. Byle jak najdalej od domu 🙂 Ktoś zawsze może powiedzieć – Po co pchać się tak daleko dla kilkunastu zdjęć? Nasz kraj jest piękny. Nie chcąc wchodzić w dywagację napiszę, jasne że jest – ale też jest przez na znany. W moim mniemaniu nie chodzi o to co fotografujemy, co jest tłem historii. Ważniejsze dla mnie jest fakt jacy jesteśmy w miejscach, w których owy plener ślubny realizujemy.
Na przykładzie wszystkich moich zagranicznych plenerów ślubnych dochodzę do wniosków, iż każdy z nas jest inny w tych miejscach. Nasze strefy współodpowiedzialne za odczuwanie w tylko sobie znany sposób zaczynają odgrywać dużo większą rolę. Efektem finalnym są stany bliskie temu jaki doświadczamy ( tutaj trzeba sobie dodać wyrażenie właściwe: alkohol, trawka, dobra muza, bliskość kochającej osoby), a który sprawia, iż zapominamy o Bożym świecie…
Asia i Bartek o tym świecie zapomnieli – efektem czego jest ta historia. POZNAJCIE ICH…
Willa Tadeusz Lanckorona Plener ślubny
Willa Tadeusz Lanckorona Plener ślubny
Willa Tadeusz Lanckorona – miejsce, które czaruję przy pierwszym spotkaniu. Już sama droga do niej prowadząca przez Lanckoronę wywiera nieodparte wrażenie, jakobyśmy się przenosili w inny wymiar. Cudne widoki, piękny rynek z odrestaurowanymi zabudowaniami. Za nimi wąska i stroma droga, gęsty sosnowy las, promienie słońca z trudem się przebijające – nieśmiało odkrywają tajemnice tego magicznego miejsca.
Z Olą i Łukaszem wybraliśmy się tam na plener ślubny. Miejsce prócz tego, że totalnie pochłania i urzeka, jest również sporym wyzwaniem. Wymaga od fotografa sporej kreatywności – plenery ślubne odbywają się tutaj dość często i nietrudno w sieci znaleźć fotografie , które się powielają, nakładają, nie stanowiąc separacji miejsca od osoby fotografującej. Chcąc choć troszkę się odróżnić, trzeba po tym miejscu spokojnie pospacerować, odnaleźć urokliwe zakamarki, wgryźć się w detale, biesy – które chronią to miejsce kryją się w cieniu.
Wesele w Willi Tadeusz?
Do Willi Tadeusz dojechaliśmy w idealnym momencie – dzień wcześniej odbył się ślub w willi Tadeusz. Pozostawił po sobie obraz idealny. Krzątający się ludzie, suszące się kolorowe narzuty, jurta- jeszcze pachnąca ostatnim ślubem. Willa Tadeusz żyje swoim życiem, wszystko co się tam wydarza powoduję, iż pomysły w głowie pojawiały się same. Miejsce ma w sobie ogromny potencjał, Ola z suknią ślubną Rara Avis, oraz Łukasz w garniturze Próchnik wpisywali się idealnie w klimat miejsca. Stworzyli oni pełną tajemniczości kreację, w którą nie miałem śmiałości ingerować – a wyłącznie dopełniać ją swoimi pomysłami.
Miejsce przez swój bardzo geometryczny charakter jest cudną płaszczyzną do wpisywania w nią parę młodą.
Willa Tadeusz – to miejsce pochłania.
Skryte w dolinie pośród wysokich sosen zaskakuję tajemniczością. Dotarcie do niej stanowi nie lada wyzwanie. Wąska droga o stromym nachyleniu prowadząca przez las stanowią barierę oddzielającą owe miejsce od pędu otoczenia. Pojawiając się tutaj czujesz się jak Alicja w krainie czarów. Miejsce zaskakuję swoją nieoczywistością, bajeczną okolicą i dziwnym basenem, który niczym norka królika ze wspomnianej wyżej książki przenosi nas w świat baśni i odrealnionych widoków. Zakochałem się w tym świecie, pochłonął mnie bez reszty, sprawił że na wszystkie bodźce zewnętrzne reagowałem ze zdwojoną siłą. Mam żonę i dwójkę dzieci, jeśli kiedyś wpadnę na pomysł aby celebrować okrągłą rocznice naszego związku zdecyduję się na ponowny ślub w willi Tadeusz – to miejsce jest dla mnie stworzone 🙂
Willa Tadeusz Lanckorona Plener ślubny
Zachęcam Was abyście poznali krótką historię miłości dwojga wspaniałych ludzi. Ola i Łukasz to para szaleńców, ludzi bez pamięci sobie oddanych. Osób, które jak nikt inny pasują do tego miejsca. W tym miejscu odnajdują swoje emocję, skrywane uczucia, ciepłe gesty.
Plener ślubny w willi Tadeusz był im pisany. Nie potrafiłbym chyba znaleźć lepszego miejsca na fotograficzną dokumentację tego uczucia. Marzyłem aby te zdjęcia nie były takie jak inne wykonywane w tym miejscu. Chciałem aby geometryczny charakter tego miejsca wpisał się w ich uczucie a nie stanowił dysonansu do niego. Myślę, że z ich dużą pomocą się to udało. Willa Tadeusz Lanckorona Plener ślubny w tym miejscu to wydarzenie wręcz mistyczne, sami zresztą zobaczcie….
Willa Tadeusz Lanckorona Plener ślubny
Plener ślubny Szkocja Glencoe
Plener ślubny Szkocja Glencoe
Znajdziecie miejsca na ziemi – które czarują swym majestatem. Są ludzie, którzy do owych miejsc pasują. Są z tymi miejscami zrośnięci jak drzewa zrośnięte z ziemią korzeniami. Zabieram was w podróż do miejsca, w którym poczułem niesamowitą bliskość z majestatem natury. Już pierwszy kontakt z tym miejscem mimo że przez szybę pędzącego samochodu zniewalał. Uchylając delikatnie okno strugi deszczu i wiatru wpadając do środka otulały nas – odnosiło się wrażenie jakby chciały się z nami poznać. Pisząc ten tekst czuje jakbym był w amoku. Zamykając oczy widzę to miejsce, czuje z jeszcze większą siłą. Są miejsca nam pisane, są takie, które są jak never ending story, trwają i trwają. Wiem, że ten kawałek Szkocji tym właśnie jest dla mnie.
Sesja plenerowa w szkockich górach.
Szkocja mnie pochłonęła, a sesja zdjęciowa w Glencoe przybiła przysłowiowy gwóźdź do trumny tej miłości. Sesja w Szkocji była od dawna w kręgu moich zainteresowań, człowieka gór ciągnie w góry. Nadarzyła się okazja i pojawiła się para aby sesja plenerowa w Glencoe z strefy marzeń stała się rzeczą namacalną. Zdjęcia oczywiście nie oddają w 100% tego co tam się działo, ale przez cały czas wiał przeraźliwie zimny wiatr, padał deszcz.
Dwie puszki już po 30 minutach odmawiały posłuszeństwa. Niby uszczelnione, a jednak ilość wody i wilgoci przeprogramowały w dziwny sposób funkcje poszczególnych przycisków. Więc część sesji totalnie na czuja była robiona bo podglądu zdjęć nie było. W tym całym zamieszaniu należy zrobić mały przystanek aby oddać zasłużoną wdzięczność dla Magdy i Huberta, którzy mimo tych totalnie niesprzyjających warunków zachowali się wybitnie. Głównie dzięki ich determinacji mamy to co zaraz i wy zobaczycie.
Plener ślubny Szkocja Glencoe…
Gdybyście chcieli poczuć to miejsce, to echo odbijające się między skałami polecam do oglądania utwór: Perth – Bon Iver. Nie chce katować was wbudowanymi odtwarzaczami – sami zdecydujcie. Razem z Magdą i Hubertem w warunkach totalnie niesprzyjających typowym sesją ślubnym ruszyliśmy na szlak przygody.
Jest zimno…
Pada deszcz…
Wieje silny przenikający wiatr…
Nie zamykajcie oczu – zobaczcie kawałek tej historii…
Jesteśmy bielą i czernią, światłem i ciemnością, koszmarem, przed którym należy uciekać, i pięknym snem, w którym można się schronić, wszystko jest przeciwieństwem wszystkiego, jest dobrem i złem. Ale dobro nie obejmuje zła, nie bierze go w ramiona, a zło nie głaszcze dobra po plecach czarnymi skrzydłami.
Plener ślubny Szkocja Glencoe
Jeśli usłyszeliście ten wiatr i tę historię – napiszcie mi o tym. Będzie mi niezmiernie miło. A jeśli macie czas zerknijcie na pozostałe – bliskie mojemu sercu sesje: Plener ślubny w Lanckoronie oraz sesję ślubną w Katowicach. Buziaki.
Plener ślubny o wschodzie słońca
Plener ślubny o wschodzie słońca
Szalone wyzwanie-nieprawdaż? Plener ślubny o wschodzie słońca nie należy do najprzyjemniejszych doznań głównie ze względu na godzinę rozpoczęcia. Tym jednak wpisem chciałem was zmotywować do tej nadaktywności życiowej o wyjątkowo nieprzyzwoitych godzinach. Założenie jest proste – droga do egzekucji owego założenia czesto bywa o wiele dłuższa.
Sesja o wschodzie słońca.
Razem z Justyną i Łukaszem podjęliśmy owe wyzwanie i udaliśmy się na sesję ślubną w brzasku budzącego się do życia dnia. Oczywiście temperatura nie sprzyjała, strój jeszcze bardziej potęgował dyskomfort – na pochybel naszym słabością ruszyliśmy do działania. Efekt finalny zobaczycie na poniższych zdjęciach.
Plener o wschodzie słońca.
Chęci nikomu z nas jak wiemy nie brakuję, ale tymi chęciami podobną piekło jest wybrukowane, więc jeśli miałbym Was o coś prosić to o to, abyście na owych chęciach nie poprzestawali. Abyście robili krok dalej i spełniali swoje marzenia o wyjątkowej i niebanalnej sesji ślubnej. Plener ślubny o wschodzie słońca to skrzynia pełna zagadek – nikt do końca nie wie co się wydarzy. A wydarzy się na pewno – i najczęściej efekty przechodzą śmiałe założenia pary młodej i fotografa. Zapytacie zatem czy ma to sens? Mogę o tym pisać elaboraty – myślę również, że zdjęcia obronią sie same. Zapraszam.
Plener ślubny o wschodzie słońca
Dużo radości dają mi tacy ludzie jak Justyna i Łukasz, to są bliska mojemu sercu sesja – zobaczcie też inne, które wywarły na mnie duży wpływ: Plener ślubny w Lanckoronie oraz sesję ślubną w Katowicach. Mam dla was jeszcze jedną petardę – a mianowicie podsumowanie 2018 roku, które znajdziecie TUTAJ.
Strefa kultury - plener ślubny Katowice
Plener ślubny Katowice – Strefa Kultury
Strefa kultury w Katowicach to bardzo ciekawe miejsce w genialny sposób wpisujące się w architekturę miasta. Kreatywne pomysły różnych architektów, które łączą się w jedną całość tworzą idealne miejsce dla kreatywnego fotografa. Fotografa, który nie szuka oczywistych rozwiązań, takiego – który szuka przestrzeni do kreatywnego wykorzystania jej w realizacji swoich wizji artystycznych. Wybrałem się tam i ja – aby zobaczyć na własne oczy możliwości tego miejsca. I powiem wam szczerze – wgniotły mnie one głęboko w fotel swoich wygód, i banalnych założeń co do miejsca na kreatywną sesję ślubną w mieście.
Plener ślubny w mieście?
Każdy komu znudziły się już utarte pomysły na sesje ślubną w lesie, plener ślubny w tatrach, bądź zdjęcia ślubne w plenerze powinien wsiąść na warsztat to miejsce. Mocno wymagające, ale jednocześnie dające tak dużą możliwość pracy nad swoim warsztatem, okiem, patrzeniem na to wszystko co nas otacza. Polecam każdemu. Oczywiście dobre zdjęcia bez fajnych ludzi to czarna dziura. Dlatego łamię się w pół i dziękuję Agnieszce i Michałowi za masę cierpliwości jaką mieli w stosunku do mej osoby. Wpisali się cudnie w klimat tego miejsca, ukazując tajemnicę wartą kontemplacji. Ich plener ślubny trwał dłużej niż zwykle, mimo tego przez cały czas zachowali zimną krew i skupienie. Dzięki nim ta sesja miała szanse się udać.
Strefa Kultury w Katowicach
Nie zakładajcie, że będzie przyjemnie i prosto – bo nie będzie. To miejsce wymaga od fotografa dużo bardziej niż każde inne miejsce na plener na łonie natury. Głównie przez mnogość przecinających się linii, wyrastających z ziemi brył, w które należałoby wpisać parę młodą. Jeśli zapytacie mnie kiedy jechać – bez zawahania odpowiem, że w słoneczny dzień. Brak słońca niestety powoduję iż miejsce zlewa sie z otoczeniem, i praca z kreatywnym wykorzystaniem światła i cienia jest niemożliwa. A na nasze szczęście w miejscu takim jak to cień “robi robotę” 🙂
Mam nadzieję, że sesja wam się podobała 🙂
Zechcecie zostawić po sobie komentarz będzie mi niezmiernie miło. A jeśli już w ogóle macie dla mnie czasu więcej zapraszam na plener utrzymany w podobnym klimacie -> Plener ślubny w Willi Tadeusz <- Zobaczcie również inne sesję miejskie które ostatnio popełniłem. Zdecydowanie kolorowe, i o dziwo nieślubne – nie samą pracą człowiek w końcu żyje 🙂 Z góry dziękuję za każdy gest ciepła, który leci w moim kierunku <3 Spacer po Wenecji oraz Spacer ulicami wiecznego miasta.
Koniec końców muszę wspomnieć jeszcze o ludkach, którzy mnie cały czas mocno inspirują i ciągną w górę – dlatego zerknijcie na tych wymiataczy 🙂 Ślub humanistyczny w wykonaniu Doroty i Adasia oraz plenerowy ślub w Zaciszu Anny Korcz w wykonaniu Dominika.
Jesienna sesja ślubna o wschodzie słońca
Jesienna sesja ślubna o wschodzie słońca
Plener ślubny o wschodzie słońca zdarza mi się coraz częściej. Lubie poranne łąki, najbardziej te nieznane, odkrywane w trakcie drogi w wytyczone miejsce. Są zawsze otulone pewną magią, niedopowiedzeniem. Zazwyczaj mało kto się zatrzymuje, przemyka tak szybko jak przemyka czas. Lubię się zatrzymać – mimo że te miejsca jeszcze otulone są nocą, lubię poczekać na wschód. W niemal każdym miejscu wygląda on inaczej, ale niemal zawsze odgrywa przed nami cudowny spektakl kolorów, mgieł, chłodów i promieni ciepła.
Z pewnością nie każdy ma do tego predyspozycje, głównie uwarunkowane wczesną porą pobudki. Ja ich nie mam, ale staram się na ile jest to możliwe przełamywać swoje słabości i robić coś na przekór swojej niepokornej duszy. Więc budzę się o dość nieprzyzwoitych godzinach zakładam nieprzemakalne buty i śmigam pospacerować po rosie.
Jesienna sesja ślubna o wschodzie słońca
Zazwyczaj są one mocno nieplanowane. Tak samo było i tym razem. Razem z Justyną i Wojtkiem wyruszyliśmy w inne miejsce a skończyliśmy na łące. Lubie takie zaskoczenia, otwierają one oczy, umysł na coś nowego. Tomasz Tomaszewski kiedyś powiedział słowa, które siedzą mi mocno w głowie – “Udział mózgu w robieniu zdjęć ma zasadnicze znaczenie, nawet większe niż nasze oko. Pan Bóg preferuję umysł przygotowany”
Powtarzam sobie te słowa jak mantrę wychodząc ze swojej strefy bezpieczeństwa, robiąc nieplanowane postoje jak się później okazuję w drodze donikąd, bo do miejsc do których chce nigdy nie docieram 🙂 Zapraszam was zatem na wędrówkę po małopolskich rubieżach, miejscach banalnie prostych, pięknych, zapomnianych. Takie właśnie miejsca lubię. Mogłyby pozostać moje ale zawsze później komuś się wygadam, a że w mojej najbliższej rodzinie sami fotografowie, czasami widzę te miejsca u innych. I jeszcze bardziej się zachwycam bo każdy owe miejsca pokazuję inaczej, pełniej – dopełnia to czego ja nie widzę.
Jeśli macie więcej czasu zapraszam na prawdziwą petardę -> Najlepsze zdjęcia ślubne 2018 roku
Zimowa sesja ślubna w Tatrach na Rusinowej Polanie
Zimowa sesja ślubna w Tatrach na Rusinowej Polanie
W Polsce ostatnio śniegu jak na lekarstwo w zimie, więc tym bardziej jeśli się on pojawia śpieszymy aby owe warunki wykorzystać. Razem z Eweliną i Witkiem wybraliśmy się na plener ślubny w Tatry. Pytań pojawia się więcej, niż gotowych nań odpowiedzi. Pragnę Was jednak tym wpisem troszkę ośmielić do przełączenia się w tryb szalony, choćby na te kilka godzin. Jasne, że taka sesja ślubna do najłatwiejszych nie należy, odpowiednie przygotowanie mile wskazane. Mając jednak na uwadzę fakt, iż kontemplacja majestatu gór i przy odrobinie szczęścia kilka promyków słońca mogą stworzyć mieszankę wybuchową, a efekty mogą zaskoczyć was samych.
Plener ślubny w zimie?
Nic bardziej szalonego, biorąc pod uwagę kilka wątków:
- Suknia Pani młodej
- Skąpe wierzchnie okrycie
- Buty – rzecz najbardziej istostna w zimie?
Ewelina uwielbia góry – Witek również musiał polubić 🙂
Nie sądziłem w ogóle, że ta sesja się ukażę, bo nie ukrywam, iż po powrocie do domu, całym dniu tłumaczeń dotyczących bliskości, oddziaływania na siebie, budowaniu emocji czułem jakbym walił grochem o ścianę. Siedząc wieczorem przy lampce wina i pokazując Witkowi na szybko efekty – usłyszałem słowa – Aaaaa to oto chodzi, przy czym obaj wiedzieliśmy, że to już za późno… Na szczęście miłość swoimi ścieżkami kroczy, i dopiero po wnikliwej analizie materiału doszło do mnie, że to faktycznie nie mogło się nie udać.
Zimowa sesja ślubna w Tatrach na Rusinowej polanie to wielkie marzenie niejednej panny młodej. Urok otaczających gór rekompensuję czas poświęcony na takową sesję. Efekt finalny z postaci przepięknych zdjęć ślubnych zostaje z wami na całe życie zatemZimowa sesja ślubna na Rusinowej polanie w tatrach to wielkie marzenie niejednej panny młodej. Urok otaczających gór rekompensuję czas poświęcony na takową sesję. Efekt finalny z postaci przepięknych zdjęć ślubnych zostaje z wami na całe życie zatem to czy warto sie wybrać pozostawiam waszej ocenie.
Zimowa sesja ślubna w Tatrach
Jeśli usłyszeliście ten wiatr i poczuliście zimno górskich polan – te zdjęcia miały sens. A jeśli macie czas zerknijcie na pozostałe – bliskie mojemu sercu sesje: Plener ślubny w Lanckoronie oraz sesję ślubną w Katowicach. Mam dla was jeszcze jedną petardę – a mianowicie podsumowanie 2018 roku, które znajdziecie TUTAJ.
Plener ślubny w tatrach słowackich
Plener ślubny w tatrach słowackich
Plener ślubny w tatrach słowackich – choć do najprostszych nie należy i zdarza się stosunkowo rzadko i tak budzi ogrom emocji nie tylko u osób fotografowanych ale również i u mnie, gościa, który z gór mógłby w ogóle nie wracać na niziny. Tym razem udało się przekonać Irminę i Marcina do szalonego pomysłu jakim był plener ślubny w tatrach słowackich. Jak pewnie wszyscy interesujący się tematyką zdjęć ślubnych w górach wiedzą TPN dość mocno zaostrzył prawo do takowych sesji żądając horrendalnie wysokich pieniędzy za uzyskanie pozwolenia na nie. Świetną alternatywą stała się Słowacja.
Plener ślubny w górach
Będąc na Podhalu i dokładając godzinę drogi samochodem wjeżdżamy w krajobraz w niczym nie przypominający tego po polskiej stronie tatr. Szlaki pozbawione rzeszy turystów urzekają swym dziewiczym charakterem. Tutaj każdy krok na szlaku smakuję inaczej, czuć wolność, szum wiatru między smrekami i ta wszechobecna niczym nie zmącona cisza. Delektując się takimi superlatywami razem z Irminą i Marcinem staraliśmy się znaleźć wymarzone miejsca dla nas, aby pokazać te wolność, wiatr we włosach i miłość dwojga kochających się osób. Zerknijcie na ich historię i zainspirujcie się nią.
Plener w tatrach – gdzie i dlaczego?
Plener ślubny w tatrach słowackich jest super pomysłem wartym mądrego planowania. Ze swojej strony bardzo Wam polecam słowacką stronę, znajdziecie tam mnóstwo świetnych i krótkich tras wartych eksploracji, na których z pewnością nie spotkacie tłumu turystów. Fauna i flora również ciut odbiega od tej, którą widzicie po polskiej stronie – zatem pakujcie plecak i ruszajcie w drogę…
Plener ślubny w tatrach słowackich
Zostawcie po sobie komentarz – będzie mi niezmiernie miło. A jeśli macie dla mnie czasu więcej zapraszam na prawdziwą petardę -> Najlepsze zdjęcia ślubne 2018 roku
Sesja ślubna w górach na rusinowej polanie
Sesja ślubna w górach na rusinowej polanie
Z pewnością każdy z nas ma swoje ciche marzenia. Każdy z nas po owe marzenia może sięgać, sięgają jednak nieliczni. Dla niemal każdej panny młodej sesja ślubna w górach, a tym bardziej jeśli jest to sesja ślubna w tatrach to spełnienie skrytych marzeń.
Tatry to mikroświat, który zachwyca, pochłania bez reszty, pozostawia nutę tęsknoty w momencie kiedy je opuszczamy, by po kilku dniach znów nas do siebie nieznaną magnetyczną siłą przyciągać.
Plener ślubny w górach do najprostszych nie należy, z pewnością wymaga przygotowania nie tyle fizycznego co psychicznego. Bo wysiłek fizyczny to jedno, w momencie gdy chcemy dotrzeć w założone przez nas miejsce. Trudniejsze do uporania się z nią pozostaje zmęczenie psychiczne, bo bardzo często zdarza się, iż Para młoda po dotarciu do docelowej alokacji nie ma już sił do twórczej pracy, podchodząc zobojętnieniem do tego co powinno być w owej chwili najważniejsze. Tak – jeśli mnie zapytacie – jest to przestroga. Tak odpowiem jeśli usłyszę pytanie:
Czy sesja ślubna w górach ma sens?
Po właściwym przygotowaniu ma i to bardzo duży, gdyż wkraczamy do świata, który zachwyca, którego do końca nie pojmujemy. W tym niepojęciu jednak potrafimy sobie nawzajem dać więcej czułości niż w jakimkolwiek innym miejscu. Ula i Tomek mimo obtartych stóp podołali temu znakomicie. Sesja ślubna w górach na rusinowej polanie Uli i Tomka była zjawiskowa – sami jednak musicie ocenić czy nasze opinie się pokrywają.
Sesja ślubna w górach na rusinowej polanie
Jeśli chcecie zobaczyć inne moje sesję bardzo serdecznie zapraszam: