Villa Love Izdebnik I Wesele w Małopolsce
Villa Love Izdebnik I Natalia i Dawid
Zakosztujcie normalności! Trafiacie do miejsca wyjątkowego, ulotnego jak dmuchawce poderwane do lotu a zarazem namacalnego jak ciepły bochenek chleba. Villa Love i moja pierwsza w tym miejscu wizyta takie właśnie skojarzenia mi podsunęła. Bardziej niż Toskańskie słońce widzę w tym miejscu trud ludzkich rąk i ogrom serca jakie zostawiają ludzie tam pracujący. Dostrzegam cichą pasję tworzenia czegoś wyjątkowego ale bardzo bliskiego temu wszystkiemu co zwie się prostotą. Poznajcie miejsce, które wabi zapachami normalności, ale zanim poznacie to miejsce poznajcie jej głównych aktorów – Natalię i Dawida.
Świat to dwa koła zębate, które na siebie zachodzą. Często z takiego połączenia sypią się iskry. Te iskry to my – ludzie natrafiający na siebie w tym synchronicznym ruchu zazębiających się zdarzeń w czasie. Pierwsze spotkanie z Natalią i Dawidem miało miejsce na ślubie Uli i Roberta – to takie dwie iskierki, jedna non stop z bananem na twarzy, druga ratując drzewa oliwne czasami traci przyczepność i grunt pod nogami.
Szczęście i Radość to z pewnością dwa słowa określające ten dzień. Przecudnie było obserwować ich naturalność, szczere wzruszenie i spontaniczność niemalże w każdej ich reakcji. Moment ślubu nieodzownie połączony jest ze wszechobecnym stresem, oni to uczucie przekuli w odmienne stany emocjonalne. Efektem tychże stanów są szczere zdjęcia, pełne nieskrępowanego szczęścia. Slow Wedding, który im się przytrafił z pewnością zostanie w mojej głowie na bardzo długo. Takich ślubów się nie organizuję, na takie śluby się czeka, są nam one zadane nie zaplanowane, tak jak nie zaplanujemy emocji.
Villa Love Izdebnik
Całe to uczucie spowiło miejsce, które nikomu rekomendować nie trzeba. Villa Love bo o niej mowa nuciła cichą melodię fascynacji dwojga osób sobą. Otaczała ich, zaklinała w chocholim tańcu, odrywała ich myśli z pułapu ziemi. A oni odlatywali, w zapomnieniu do otoczenia ukazali mi naprawde szczery kawałek siebie – i to był jeden cud, który się tego dnia wydarzył.
Strasznie mi w tych moich zdjęciowych rozterkach zależy na ludziach, bardzo nie lubię jak miejsce przesłania osoby, które winny być epicentrum zdarzeń. Mam nadzieję, iż ten reportaż takim jest – mam nadzieję, że opowiada przepiękną historię ludzi, którzy się odnaleźli i pokochali. Wokół nich dużo dobrych dusz krążyło – mam wielką nadzieję, że choć część tych ludzkich orbit udało się w tej historii pokazać. Zapraszam Was zatem na krótki film o miłości…
Dworek Gościnny Szczawnica I Reportaż Ślubny
Dworek Gościnny Szczawnica I Ślub w górach
Na mapie południa Polski znajdziemy wiele kameralnych miejscowości, których na co dzień zazwyczaj się nie docenia. Do takich miejscowości należy niewątpliwie Szczawnica – kraina otoczona lasami i niemal przez cały rok spowita w mgłach. To wymarzone miejsce na plener ślubny, zwłaszcza, że w tamtejszym Dworku Gościnnym cyklicznie, przez cały rok trwa sezon weselny. Miejsce to najwidoczniej ma magię przyciągającą i turystów , i zakochanych, poszukujących oryginalnego miejsca na ślub i wesele. W otoczeniu gór i lasów najważniejsza chwila w życiu zostanie w pamięci na zawsze!
Wciągam Was dziś w mrok 🙂
Wciągam Was w mrok, bo uważam że biel i czerń są tak szlachetne, że zasługują na większą atencję. Cała moja płaszczyzna emocjonalna to biele i czernie, ze słońca w cień, z radości w smutek – kierunek uwarunkowany porami roku i dnia. Z drugiej strony mam nieodparte wrażenie, iż bombardowani kolorem głupiejemy. Na każdym kroku burza barw – za nią ideologia, próba sforsowania przyjętej harmonii – zawsze by coś zyskać, kogoś kupić, coś sprzedać.
Biel i Czerń jest czysta – jest spokojem, cichą zatoką w której cumuje tylko jeden jacht. Gdyby w większości przypadków harmonia w kolorze brała swój początek z bieli i czerni myślę że udałoby nam się odrzucać to co nijakie w sztuce, reklamie, życiu. Zdaję sobie sprawę, iż reportaż ten średnio wpisuje się w ogólnie przyjęty nurt ślubny. Zawsze kroczyłem pod prąd zatem nie specjalnie jestem w nurcie, i również nie specjalnie zależy mi na tym aby się w niego wpisywać. Poczyniłem ten reportaż już jakiś czas temu, ale dopiero teraz na tyle dojrzał by się nim spokojnie nacieszyć w edycji.
Wesele w Pieninach i deszcz na betonie 🙂
Szczawnicki Dworek Gościnny stał się niemym świadkiem uroczego ślubu Magdy i Czesława. Państwo młodzi – sportowcy z krwi i kości z ogromnymi pasjami, powiedzieli TAK tej szalonej a zarazem piękniej idei, która zwie się małżeństwem. Chciałem aby ten reportaż ślubny był inny niż pozostałe. Pomogła w tym z pewnością aura, lejący się z nieba strumieniami deszcz, masa mgieł otaczających tę piękną miejscowość. Wszystko płynęło rwącym nurtem rzeki.
Dworek Gościnny Szczawnica na wesele?
Czemu nie? Jeśli jest okazja i wolny termin rezerwacji – nie warto zastanawiać się ani chwili, bo ktoś może nas wyprzedzić! Dworek w Szczawnicy jest prawdziwym rajem dla fotografa chcącego wykonać niebanalne zdjęcia ślubne. Różny stopień oświetlenia wnętrz z pewnością będzie miał wpływ na techniczny wygląd zdjęć, światłem lub jego ograniczeniem we wnętrzu podczas robienia zdjęć można się niezwykle plastycznie bawić, a efekt może być bardzo zaskakujący.
Sesja plenerowa w starym kinie
Jeśli Dworek Gościnny w Szczawnicy to dla was mało, można zdecydować się jeszcze na dodatkową sesję plenerową w starym kinie. To świetna propozycja dla wszystkich Par, które być może poznały się właśnie w kinie lub są zapalonymi kinomanami. Niespotykana w nowoczesnym budownictwie architektura oraz elementy wyposażenia wspaniale nadają się na aranżacje szybkiej sesji plenerowej o charakterze niemal studyjnym. Magia starego kina zaklęta jest w każdym osobnym fotelu.
Po ciut przydługawym wstępie zapraszam Was na treść właściwą. Mam nadzieję, że jest tego warta…
Dworek Gościnny Szczawnica I Ślub w górach
Dużo radości dają mi tacy ludzie jak Madzia i Czesław – zobaczcie też inne historie naprawdę wyjątkowych osób: Wesele w stodole Dobczyce oraz eteryczny ślub w stylu folk: Tradycyjne wesele po staropolsku. Jeśli zdjęcia Wam się spodobały zostawcie po sobie fajny znak w postaci komentarza 🙂 Lubię je czytać…
Rustykalne wesele w stodole I Reportaż Ślubny
Wesele w stodole
15 lat temu odfrunął Czesław Miłosz. Dość szczęśliwie w tym paradoksie zdarzeń i dat zbiegło mi się to z magicznym ślubem, który miałem przyjemność fotografować. I zanim napiszę Wam więcej o miejscu i ludziach, przypomniał mi się piękny wiersz Czesława Miłosza – nie wpadł bym pewnie na niego gdyby nie koszulka Taty Pana Młodego – z pewnością wyłowicie ją z tego reportażu. Wpisuje się ona nie tylko w rocznice Miłosza, w ten dzień, wpisuje się ona również dość mocno w pewną ideologię myślenia i życia.
Zestawiłem ze sobą dwa momenty. Pierwszym była obserwacja – jak Tata Tomka układał ze znalezionych w Starej Stodole desek – aby stworzyć swego rodzaju pomost między stodołą a parkietem – tłumaczył, że to dla Pań aby ich szpilki nie zapadały się w trawie. Coś tak prostego i zarazem pięknego zestawiłem z poniższym wierszem Miłosza dochodząc do banalnych ale dla mnie dość ważnych wniosków – w prostocie życia i prostocie kochania tkwi wielka siła często przez Nas bagatelizowana.
Miłość to znaczy popatrzeć na siebie,
Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy,
Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu.
A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie,
Ze zmartwień różnych swoje serce leczy,
Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu.
Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć,
Żeby stanęły w wypełnienia łunie.
To nic, że czasem nie wie, czemu służyć:
Nie ten najlepiej służy, kto rozumie.
Czesław Miłosz…
Poznajcie się z Kingą i Tomkiem. Wybrali oni na swój ślub miejsce pachnące skoszoną trawą, starymi deskami, kuszące otwartością na przyrodę i wolnością robienia w nim tego co się chce. Ich rustykalne wesele w stodole w Dobczycach było manifestem tejże wolności. Ich pomysł na ślub nie wpisywał się w utarte schematy. Mieli oni marzenie przeżycia swojego dnia ślubu na łonie natury, jak najbliżej słońca, w promieniach, którego można się ogrzać, zamykając oczy i marząc.
Dobczyce Stara Stodoła
Stara Stodoła Dobrzyce to blisko 3 hektary łąk, sadów i lasów. To rustykalny ogród a w nim odnowiona, XIX-wieczna chata i stodoła – zanim trafiłem w to miejsce z pewnością przejechałem obok niej co najmniej dwa razy. To nie rzucające się nazbyt z drogi głównej miejsce odsłania swoje piękno w momencie jak znajdziemy się w otoczeniu drzew i zieleni okalającej stodołę. Punktem centralnym ogrodu jest nieco innego jak pięknie utrzymana stodoła. Wyschłe drzewo przepuszcza do środka niezmierzone ilości pojedynczych promieni, które tworzą w środku niesamowity spektakl pełen światła. W takich okolicznościach przyrody Kinga i Tomasz zorganizowali swoje wesele w stodole.
Rustykalne wesele w stodole
Zatopcie się na chwile w miejscu odciętym od świata. W ogrodzie pełnym zieleni, najrozmaitszych kwiatów, kwitnących drzew. Poczujcie jak to miejsce pachnie. Pachną kwiaty, pachnie stare drzewo, które przyjmując spore dawki słońca uwalnia swe eteryczne zapachy po trochu nas hipnotyzując. Ośmielcie się do tego, aby zorganizować swoje wesele w stodole, a jeśli macie swój ogród – wesele w ogrodzie byłoby odjechanym pomysłem. Czy będą obawy – pewnie że tak. Ilość szczęścia jakie doświadczycie w dniu ślubu, w momencie oglądania fotografii z pewnością Wam to wszystko wynagrodzi.
Slow wedding vibes!
Sebastian Kazakow – człowiek, który na co dzień jest świetnym Dj w jednym z krakowskich klubów, zgodził się towarzyszyć Kindze i Tomaszowi w tym dniu. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż Sebastian nie gra na weselach.
Moment kiedy przekraczam bramę prowadzącą do miejsca uroczystości i słyszę bity, które fotograf ślubny nie jest przyzwyczajony słyszeć na weselach w Polsce – ku mojemu wielkiemu smutku 🙂 To będzie ta chwila, którą najmocniej zapamiętam tego dnia. W pierwszym momencie pomyślałem, że to obsługa trance zapodała, po chwili przeszło mnie szybkie ukłucie – a gdyby cała noc taka była? Ale oczywiście przyszło szybkie otrzeźwienie – to jest Polska, tu są tradycje. I boom szakalaka. A jednak !!!!
To było z pewnością najfajniejsze muzyczne doświadczenie ślubne tego roku, połączone z dużą ilością dymu, parkietem na świeżym powietrzu, lampkami pięknie rozświetlającymi otoczenie i ludźmi, którzy w nieskrępowany sposób sami budowali plan na swoje wymarzone wesele w stodole w stylu slow wedding. Zresztą – zobaczcie sami…
Tradycyjne wesele po staropolsku I Reportaż ślubny
Czuliście kiedyś słodkie zapachy hiacyntów? zapach mokrej trawy? Jedliście świeże nowalijki, słodkie truskawki, kwaśny szczaw? Znacie niezwykłą historię jeziora Świteź? Poznaliście ludzi, którzy całe życie czekali na siebie, smakowali w wyobraźni to co najcenniejsze? Leśne bożki przemykają mi przed oczyma gdy myślę o tym ślubie. Przekraczając próg domu Madzi ktoś mnie zaklął w pradawnej historii o ludzkiej potrzebie kochania, przemijania, rodzenia się i umierania. Ten ślub był dziełem skończonym – otwartą księgą tak wielkiej i cudnej miłości dwojga osób, że mi trudno było stanąć z boku jako obserwator, wyzuć się z emocji. Tak właśnie pamiętam Tradycyjne wesele po staropolsku Madzi i Mateusza.
Tradycyjne wesele po staropolsku
Po ekspansywnej modzie na śluby z wielka pompą doczekaliśmy wreszcie czasów pewnego odwrotu. Dziś wraca się do wesel w duchu tradycji, także tej regionalnej. Przykładem magicznego miejsca na mapie Polski, gdzie organizowane są wesela staropolskie może być Karczma Pod Kogutkiem w Krzywaczce, małej, ale niezwykle kolorowej miejscowości, gdzie dosłownie czuje się zapach przywiązania do staropolskiej tradycji. Wszystko widać na organizowanych tutaj imprezach, okraszonych tradycyjną ludową muzyką, dźwiękiem kontrabasu, starych cymbałów, które z pewnością zaczarują każdego gościa weselnego! Tradycyjne wesele po staropolsku jest jak gra Jankiela na cymbałach – czaruję już od pierwszych minut.
Tradycyjne staropolskie oczepiny
Świat obrazów z wesela staropolskiego uwieczniony być powinien w najdrobniejszych detalach. Przygotowania do zaślubin, przedstawienie na zdjęciach tradycyjnych, weselnych strojów regionalnych zdecydowanie stanowić może ogromną wartość dokumentacyjną dla przyszłych pokoleń. Tradycyjne, staropolskie oczepiny to czas, gdy fotograf uchwycić może biesiadników w dynamicznych pozach, gestach, śmiejących się, oddających emocje. Kto powiedział, że oczepiny muszą wyglądać zawsze tak samo. Zespoły weselne próbując odhaczyć ten obowiązkowy punkt programu, organizuję najczęściej durne scenki nie mające nic wspólnego z pradawną tradycją. Mam nadzieję, że zmotywuję to moje przyszłe pary do sięgnięcia głębiej w jakże bogate karty historii – da Wam to odpowiedź jak zorganizować oczepiny w odmiennej tonacji.
Tradycyjny polski ślub
To ogromna skarbnica możliwości dla każdego fotografa, począwszy od fotografowania strojów regionalnych, zwyczajów i tradycji weselnych, dokumentowaniu w formie klatek zachowań społecznych, a na pamiątkowych zdjęciach grupowych skończywszy. Bardzo ważnym elementem w dziedzinie staropolskiej fotografii ślubnej jest natura. To ona tworzyła i tworzy połać najwspanialszych dzieł historii polski. To tradycyjne wesele po staropolsku jest czymś zjawiskowym, jest chwilą do której wracam słuchając tradycyjnych polskich bardów czerpiących z etnicznej spuścizny. Zapraszam was zatem na bardzo ważny dla mnie reportaż ślubny, pełen emocji, wzruszeń, ludzi i duchów – którymi chciałbym się otaczać cały czas…
Rustykalne wesele i ślub w Polna Zdrój
Rustykalne wesele i ślub w Polna Zdrój
Nie każdy z nas myśląc o swoim wymarzonym ślubie ma przed oczami balową salę i białą limuzynę. W ostatnim czasie coraz bardziej popularne staje się wesele w stylu rustykalnym, na którym ogromną rolę odgrywa natura i przyjazna, domowa atmosfera. Młoda Para, kierując się ideą: ‘Slow life, slow food’ stawia na naturalność, ulotność chwili, nieprzemijalność tego co łączy dwa odmienne światy czyniąc je jednym.
Tak stało się właśnie na ślubie Madzi i Michała, którzy na swoim rustykalnym weselu w Polnej Zdrój na chwilę spowolnili cały świat…
Polna zdrój – wymarzone miejsce na rustykalny ślub
To miejsce zaklina cie w swoim wymiarze, rzuca na Ciebie czar wobec którego nie oczekujesz żadnej odtrutki. Właściciele – Magda i Michał dopełniają ten stan idylli swoimi osobami, otwartością, niepokornością kulinarną, ciepłem które od niech promienieje. Wchodzi w miejsce, w którym jesteś pierwsz raz – I wiesz że to mógłby być twój drugi dom. Rustykalne wesele i ślub w Polna Zdrój to doznanie tak eteryczne jak najpiękniejsze zapachy łąki w lecie. Polecam każdemu przeżyć ten dzień w taki sposób w jaki przeżyli go goście Madzi i Michała.
Słów kilka o Madzi i Michale 🙂
Patrząc jak perfekcyjnie zorganizowany był to ślub można by podejrzewać, że to zasługa świetnego weeding planera. Nic bardziej mylnego – Madzia jest tak doskonałą organizatorką i osobą posiadającą niebanalny gust, że sama w najdrobniejszych szczegółach go zaplanowała, a owy plan skutecznie wprowadziła w życie. Michał miał rownież ważne zadanie – nie przeszkadzać przyszłej żonie 🙂 choć pewnie I on wprowadził w ten plan organizacyjny swoje poprawki, o których wie wyłącznie Madzia 🙂
Michał to zapalony fotograf – zanim doszło do ślubu mocno obserwowałem jego zdjęcia na instagramie – I trzeba sobie jasno powiedzieć, że architekture miasta potrafi fotografować świetnie. Ma kilka perełek w swoim dorobku, znajdziecie chwile – sami możecie je odnaleźć, łapcie linka do jego profile na instagramie. Michał Smaś
Michał to również zapalony fan muzyki, jeszcze nie mieliśmy na tyle czasu aby o tym porozmawiać ale nadchodzący wyjazd na zagraniczną sesję ślubną we włoskich dolomitach ten stan z pewnością zmieni – biorąc pod uwagę fakt, że obaj jesteśmy fanami czarnej płyty.
Slow wedding w Polna Zdrój
Slow wedding, to określenie i styl organizacji ślubu mocno wpisują się w alokacje i architekturę Polnej Zdrój. To oryginalne miejsce dla oryginalnych, przepełnionych pasją ludzi. Ze względu na swój magiczny klimat, to wprost wymarzone miejsce do urządzenia w nim rustykalnego wesela. W tak niezobowiązującej atmosferze wszyscy czują się wyjątkowo komfortowo. Rustykalne wesele i ślub w Polna Zdrój to coś więcej niż reportaż fotograficzny. Spójrzcie sami na klimat, spróbujcie pojąć te relacje między ludzkie. Tam nie ma napięcia, stresu, strachu, wątpliwości.
Magda i Michał z pewnością nigdy nie zapomną tych niezwykłych chwil, a ich wesele w rustykalnym stylu zostanie w pamięci wszystkich mających przyjemność w nim uczestniczyć gości na bardzo długo.
Polna Zdrój chce abyśmy za nią tęsknili. Zatopcie się zatem w tej historii, a jeśli zechcecie zostawić ślad po sobie w postaci komentarza będzie mi wyjątkowo miło.
Miejsce: Polna Zdrój we Wleniu
Suknia: Viola Piekut
Garnitur: Giacomo conti
Rustykalne wesele i ślub w Polna Zdrój
Nie będę Was już nękał kolejnymi reportażami – ups żartowałem. Znajdźcie chwilę i zobaczcie najnowszy reportaż z gorącej polskiej toskanii – Villa Love Izdebnik – naprawdę warto poświęcić kilka minut dla tej wspaniałej dwójki.
Jeśli macie jeszcze 2 minuty z hakiem to warto wejść tutaj (jest zadziornie, niebezpiecznie i romantycznie też) : Najlepsze zdjęcia ślubne 2018 roku
Witkowa chata - polsko australijski ślub Iwony i Willa
Witkowa chata – Modlniczka sala weselna
Takie śluby zdarzają się wyjątkowo rzadko – i serce mi z tego powodu dość mocno krwawi. Już sam tytuł pewnie nasunął pewne skojarzenia dlaczego, nie mniej jednak pokuszę się o bardziej wnikliwą analizę 🙂 Świat dzieli się na kontynenty, na kontynentach Państwa, w państwach narodowości, a w nich jednostki. Każdy inny, każdy ze swoim bagażem historii, doświadczeń.
Fotografia ślubna to próba poszukiwania tego co ukryte
Podstawą do poszukiwań i jednocześnie punktem finalnym powinien być człowiek. Dziś pisząc ten tekst i wspominając owy ślub dostrzegam jeszcze silniej jakie różnice tkwią między nacjami, między nami jednostkami. Każdą narodowość cechuję inny temperament, lub jego brak ( ale tu przykładów znaleźć nie potrafię). Na tym konkretnym ślubie człowiek był właśnie numerem jeden w reportażu. Otwartość tych dwóch rodzin na mnie, jako osobę dokumentującą owe zdarzenie była tak ogromna, iż czułem się sam onieśmielony, a kto mnie zna wie że onieśmielić mnie jest dość trudno. Jasne, że od razu usłyszę głosy – temperament cudzoziemców!!! Ale co to temperament, że jest tarczą odpowiedzi do pytań bardziej złożonych?
Ślub w Krakowie
Wkraczając w środowisko Iwony i Willa czułem się jak ryba w wodzie, czego poparciem mogą być te zdjęcia. Stworzyli oni dla mnie cudowną atmosferę, w której na pewno nie odnajdziecie wyszukanych dekoracji, wyreżyserowanych sytuacji. Iwona i Will postawili na swoje rodziny. Każda z osób stanowiła tak cudowne dopełnienie ich samych, że każda nawet najbardziej wyrafinowana forma artystycznego wyrazu czyt. Dekoracja byłaby niczym w porównaniu z tym co dali całej tej imprezie poszczególne osoby w niej uczestniczące.
Witkowa chata wpisała się idealnie w klimat tej imprezy. Była niemym świadkiem szaleńczej zabawy, zewu wolności tych, którzy w wolności żyją. Jak dziś patrzę na te zdjęcia widzę poszczególnych ludzi i wiem w 100%, że każdy z nich był sobą – i to było w tym ślubie najpiękniejsze.
Słów kilka o pasji tworzenia
Wracając niechybnie do początku owego tekstu. Temperament to my, to nasze codzienne bycie, nasze wzloty i nasze słabości. Piszę o tym dlatego, iż w każdym z nas owy temperament siedzi. Temperament każdego z nas może posłużyć jako najwspanialszy prezent ubogacający tworzoną przez nas fotografów historię dnia ślubu. Jeśli każdy z nas da troszkę, to razem dajemy już naprawdę sporo energii. W dobrą stronę ukierunkowana tworzy wymarzone środowisko pracy dla każdego fotografa.
Witkowa chata – Modlniczka sala weselna
Znajdźcie chwilkę i zobaczcie inne moje reportaże ślubne:
- Rustykalne wesele i ślub w polna zdrój,
- Tradycyjne wesele po staropolsku,
- Moje najlepsze zdjęcia ślubne 2018 roku.
Zamek w Przegorzałach wesele u Ziyada
Zamek w Przegorzałach wesele u Ziyada
Nie ma chyba wyżej położonego miejsca na ślubnej mapie Krakowa jak zamek w Przegorzałach. Wychodząc na taras w pogodny dzień, nie dość że zaserwowany ci zostaje taki widok, że nogi same się składają, to jeszcze wysokość i wiatr tam panujący sprawiają niesamowite wrażenie. Tak właśnie było na ślubie Madzi i Adama. Zaczęło się wyjątkowo spontanicznie bo od telefonu we wtorek że na sobotę potrzebują fotografa, i jak się ma do tego cały chory marketing części branży ślubnej, że aby zorganizować swoje wesele musisz to robić dwuletnim wyprzedzeniem. Idąc za klasykiem krzyknę ”bullshit”.
Madzia znalazła mnie 5 dni przed swoim ślubem. Oddając wam ten materiał powiem, że był to jeden z najfajniejszych ślubów tego roku. Nie mam w zwyczaju słodzić wszystkim, więc napiszę, że były i takie mniej fajne, ale ten z pełną świadomością wypowiadanych słów był wyjątkowy.
Slow Wedding w stylu Krakowskim
Gdybym miał znaleźć określenie które do owego ślubu pasowałoby najbardziej – byłby to ślub w stylu slow wedding. Wszystko na totalnym luzie, bez nadęcia, spięcia, ślubnej sztampy. Państwo młodzi wiedzieli doskonale na czym się skupić, kontemplowali siebie, okazywali sobie radość – dawali jednoznacznie poznać że ten dzień jest ich a nie na odwrót.
Staropolskie oczepiny, to jest to
Każdy z nas ma już chyba dość godziny zero. Wtedy na niemal każdym, bo na szczęście nie na każdym przyjęciu weselnym rozpoczyna się zmora wszystkich fotografów i części świetnie bawiących się gości - Oczepiny – bo o nich będzie mowa. Madzia i Adam po raz kolejny tego dnia pokazali, że tradycję tworzymy my a nie ona nas i zorganizowali swoje oczepiny o godz 22.00 w tradycyjnym staropolskim rycie. Nie było durnych piosenek, rzucania czym popadnie w kogo popadnie. Po raz pierwszy od bardzo dawna zakochałem się w tej części wesela.
Tradycyjne polskie pieśni zaczarowały chyba wszystkich gości.
Było to tak świeże, szczere i enigmatyczne, że wydawało mi się jakobym był wciągany przez boginki w przepastne wody Świtezi. Po raz pierwszy zamiast gonić z aparatem obserwowałem z zaciekawieniem nie chcąc niszczyć tego stanu ducha.
Winowajczynie tego stanu siedzą tutaj: GRUPA ZORA
Bez przynudzania zatem zobaczcie co udało się wyczarować.
Dwór w Tomaszowicach wesele I Ślub u Franciszkanów
Dwór w Tomaszowicach Wesele i ślub u Franciszkanów
Dwór w Tomaszowicach stał się niemym świadkiem cudownego ślubu Asi i Andres’a. Z ręką na sercu napiszę Wam tutaj, że już dawno nie byłem świadkiem obserwowania takich więzi rodzinnych jakie miałem okazję widzieć na tym ślubie – rozpiera mnie duma, że walczyłem o każde jedno zdjęcie, chcąc jak najlepiej oddać to co połączyło te dwie rodziny. Zacznijmy jednak od początku.
Najfajniejsze śluby to takie śluby, na które trafia się z polecenia – i tutaj było podobnie.
Razem z siostrą Asi poznaliśmy się na ślubie cudnej pary Pauliny i Tomka. I tym pięknym zrządzeniem losu dane mi było poznać Asie i Andresa. Niesamowicie się cieszę z tego spotkania – bo pchnęło mnie ono na wody czystego reportażu. Bez schematów, bez must have, bez wymuszania czegokolwiek. Czysta obserwacja miejsca i ludzi. A wszystko zaczęło się jak w dobrych hollywoodzkich filmach. Od wybuchu strachu, nerwów, sytuacji jak gdyby świat szedł na przekór temu wydarzeniu.
Maraton krakowski!!! Czyli jak zepsuć to czego zepsuć się nie da
Tak to on był głównym reżyserem pierwszych godzin. Założyliśmy że ta impreza może spowodować spore utrudnienia więc z dwugodzinnym wyprzedzeniem zacząłem fotografować. Los przewrotny i tego założenia nie uszanował, choć… udało się podjechać pod hotel Andresa, zamienić z nim dwa słowa, nie udało się jednak zaparkować Godzinna próba znalezienia parkingu skończyła się tym że zostawiłem samochód niemal na przejściu dla pieszych – wiedząc że przy takim chaosie żaden strażnik miejski nie odważy się wyjechać na miasto z bloczkami mandatowymi.
Kościół oo. Franciszkanów w Krakowie
Kolejna destynacja do której dotarcie pochłonęło godzinę. W normalnej sytuacji trwa to 10 min. Więc jak sami widzicie, zaczęło się iście w hollywoodzkim stylu. Stres i nerwy wynikłe z załamania iście generalskiego planu działania spowodowały chwilowe zachwianie stanu emocjonalnego. Trzy własnoręczne strzały w twarz owy ład emocjonalny przywróciły i mogłem wrócić na właściwe tory reportażu. Wiem, że piszę dość lakonicznie. Fakt jest jednak taki, że ich ślub był czystą magią. Ojciec franciszkanin tak cudnie poprowadził te uroczystość, że bez żadnych wyjątków każdemu łza zakręciła się w oku. I takich ślubów życzę sobie przede wszystkim – aby nikt nie musiał wchodząc do kościoła hamować swoich emocji jak to często zdarza się na naszym podwórku. Tyle tytułem wstępu…później coś jeszcze napiszę 🙂
Dwór w Tomaszowicach
To moim zdaniem jedno z piękniejszych miejsc na mapie Krakowa – dla tych którzy myślą o organizacji swojego ślubu. Tam wszystko się cudnie łączy z emocjami jakie towarzyszą kochającym się osobom tego dnia. Prostota dekoracji i rustykalny charakter sali weselnej tworzą idealne połączenie. Oczywiście każdy ową architekturę dostrzeże w inny sposób. Mi osobiście pracowało się tam wyśmienicie – zerknijcie zatem i wy na efekty finalne.
JeJ
Hotel Farmona Wesele
Hotel Farmona wesele I Restauracja Magnifica Kraków
Zdjęcia ślubne w Farmona hotel Ani i Tomasza to dowód na to, że ślub nie musi być utartym do granic możliwości schematem wpisującym się w Polską tradycję. Nic nie mamy do tradycji – sami staramy się ją kultywować.
Bardzo ważnym jest fakt aby oddzielać to co jest tradycją w wymiarze sacrum od tej, która w wymiarze profanum niszczy formę przekazu czyniąc ją błahostką.
Wyniosłe wprowadzenie ma prowokować – zmuszać do zastanowienia się czego jesteśmy bliżej sacrum czy profanum. Ślub w hotelu Farmona Ani i Tomka był jak dźwięk fortepianu w rękach wirtuoza, brzmiał czysto, donośnie, bez wspomagaczy w postaci innych instrumentów – był zapisaną pełnią. Pierwsze co usłyszałem po spotkaniu z Anią były słowa – rób co chcesz i jak chcesz – nie wpisuj się w stereotypy – dajemy ci wolną rękę.
Długo czekałem na tego typu słowa – bo w świetle poprzednich słów, fotografia ślubna w Polsce jest mocno podzielona, na tych którzy szukają, cały czas jednak w tyle głowy mając fakt, iż ślubny must have musi się wpisać w dokumentacje dnia, od tych którzy za wszelką cenę próbują przełamywać stereotypy myślenia i intelektualne bariery odbioru tworząc nowy kierunek rozwoju. Tak właśnie powinna się rozwijać fotografia ślubna !
Hotel Farmona wesele– miejsce z charakterem
Na południu bardzo brakuję miejsc przykuwających uwagę. Farmona hotel & spa z pewnością nie wpisuję się w ten ranking. Tutaj wszystko ze sobą współgra. I mimo tego iż miejsce nie należy do najprostszych w pracy fotografa – jest genialną płaszczyzną do zmagania się ze swoimi ograniczeniami, płaskim myśleniem, techniczną blokadą uniemożliwiającą proces twórczy. Poczuć się tu możemy jak w swoim ogrodzie. Ilość zieleni jaka okala owy hotel sprawia, iż czujemy jakbyśmy ulatywali na łonie natury.
Restauracja Magnifica Kraków
Ogromne przeszklone okna restauracji potęgują nam estetyczny wymiar spójności tego co na zewnątrz z tym co znajdziecie w środku. W tym miejscu wszystko jest zaaranżowane pod specyficzny model organizacja dnia ślubu. Myślę, że najbardziej pasującym do tego miejsca określeniem będzie wesele w stylu slow wedding. Zapraszam was zatem na reportaż ślubny Ani i Tomka. Rozkoszujcie się tym co stało się również moim udziałem. Jeśli i wy poczuliście ten klimat napiszcie od siebie kilka słów – lubię je czytać.
Hotel Farmona wesele
Znajdźcie chwilkę i zobaczcie inne moje reportaże ślubne:
- Rustykalne wesele i ślub w polna zdrój,
- Tradycyjne wesele po staropolsku,
- Moje najlepsze zdjęcia ślubne 2018 roku.