Sesja nad Jeziorem
Sesja nad Jeziorem
“Waglewski gra żonie” – 30 lat temu pewien Pan WW nagrał dla swojej żony wyjątkową płytę. Owiana do dziś jest niesamowitą mgłą, bo aby faktycznie choć trochę zrozumieć stan duchowy autora i pojąć o czym śpiewa trzeba samemu troche w tej mgle się zagubić. Układając historię sesji narzeczeńskiej Marty i Piotra owa mgła wprowadzała swoją narrację. Wciągała mnie w tylko sobie znany świat – prowokowała pytania, zmuszała do myślenia. Bo życie przeplata się z fikcją dość często – a my często w tej fikcji budujemy piękne plany na nasze wspólne z kimś życie. I na nasze szczęście bardzo często te fikcyjne plany w normalnym życiu zaczynają się ziszczać.
Wiecie!!! W szaleństwie dość często jest metoda. I nastaje ten dzień, w którym spotykam dwójkę ułożonych osób. Pani magister farmacji, Pan doktor – wszystko poukładane, piękne, w nich zakorzenione – czekamy w zakolu Wisły – w Tyńcu, aż mgły oddadzą to co nasze, odsłonią piękny krajobraz i klasztor spowity w blaskach wschodzącego słońca. W oczekiwaniu rozmawiamy, żartujemy, więcej śmiechu mamy niż faktycznie powinno go być o tej porze dnia i w obecnej sytuacji. Dodam, iż wcześniej nie było nam dane się spotkać – więc to nasze w mgłach oczekiwanie jest czymś nowym…
Ludzie mają to do siebie, że na siebie tak zwyczajnie wpadają – odnajdują się w czasoprzestrzeni. To krótkie z nimi spotkanie dało mi energię na cały dzień. Uważam, że ludzie winni być jak powerbanki. Powinni innych swoją energią ładować – a nie owa energię z innych wysysać. Obserwowałem ich, smakowałem ten wspólny czas, a w uszach brzmiał znany utwór pana WW:
A mogło przecież być i tak
że budził bym się sam
Czując się jak zbędny fant
Wśród czterech pustych ścian
A mogło przecież być i tak
Powodów było dość
By nasz misternie tkany plan
Dziś jeszcze znaczył coś
Lecz plan ten gdzieś poza nami
Starannie był wybrany
Złośliwych ker tłum omamił
I dał nas sobie samym
Sesja nad Jeziorem w Kryspinowie
Sesja nad jeziorem? Czemu nie, ciągnę Was zatem dzisiaj w stronę wody. Jest mgliście, wilgoć poranka unosi się nad ziemią, powoli oczekujemy pierwszych promieni słońca. Każdy z nas myśli o czymś innym, każdy w głowie ma swój marzeń plecak. Dajcie się wciągnąć w kolejną magiczną podróż w głąb siebie. Jest duża szansa, że coś z niej wyniesiecie. Jeśli natomiast nie będziecie mieć tego szczęścia to i tak się cieszę, że w tym zabieganym i pędzącym na złamanie karku świecie na chwile zatrzymacie się tutaj by zwolnić. Życie warte jest tego by się nim wolno zachwycać.
Szalenie kocham fotografować ludzi, którzy maja w sobie małą szufladę, na której wyryty jest napis dusza. Dwa powody za tym stoją. Sam w sobie owa szufladę noszę więc czasem wymieniamy się starymi gratami ze swoich szuflad by się tak trochę po ludzku ładować nowym, po drugie – uwielbiam poznawać to co nowe, to czego nie rozumiem. A na świecie nie ma innej jednostki, która by miała w sobie tak duży pokład tajemnicy jak drugi człowiek. Zatem powędrujcie z nami w głąb owych mgieł, i może troche w głąb siebie jeśli macie na to czas i ochotę…
Mam cichą nadzieję, iż znaleźliście choćby jedno zdjęcie, które w Was zostało. Może tak być, że było ich więcej, może nie zostało żadne. Tak czy owak zostawcie po sobie znak w postaci komentarza – o to bardzo proszę. Jeśli natomiast macie mały niedosyt wybierzcie się ze mną na inne ludzkie planety – mam Wam wiele do pokazania. Mocno zachęcam Was abyście zobaczyli: Sesję Narzeczeńską ze Szkocji, gdzie razem z Karoliną i Pawłem zatraciliśmy się w nowym dla nas miejscu.
Po drugiej stronie barykady dwójka szaleńców: Asia i Bartek – takie moje gwiazdy 2019. Przepiliśmy wspólnie sporo portugalskiego wina, zjeździliśmy ten Krak pociągiem i autobusem w celu znalezienia tego jednego wyjątkowego miejsca na ich wymarzoną sesję ślubną. Ale zanim do niej doszło spotkaliśmy się w miejscy, w którym się poznali – by tam coś kreatywnego wspólnie stworzyć. Jeśli macie chwilkę zobaczcie na ich Sesję narzeczeńską w klubie Crossfit 72d. Zerknijcie również na mój instagramowy profil, na którym najwięcej się dzieje.
Plener ślubny Szkocja Glencoe
Plener ślubny Szkocja Glencoe
Znajdziecie miejsca na ziemi – które czarują swym majestatem. Są ludzie, którzy do owych miejsc pasują. Są z tymi miejscami zrośnięci jak drzewa zrośnięte z ziemią korzeniami. Zabieram was w podróż do miejsca, w którym poczułem niesamowitą bliskość z majestatem natury. Już pierwszy kontakt z tym miejscem mimo że przez szybę pędzącego samochodu zniewalał. Uchylając delikatnie okno strugi deszczu i wiatru wpadając do środka otulały nas – odnosiło się wrażenie jakby chciały się z nami poznać. Pisząc ten tekst czuje jakbym był w amoku. Zamykając oczy widzę to miejsce, czuje z jeszcze większą siłą. Są miejsca nam pisane, są takie, które są jak never ending story, trwają i trwają. Wiem, że ten kawałek Szkocji tym właśnie jest dla mnie.
Sesja plenerowa w szkockich górach.
Szkocja mnie pochłonęła, a sesja zdjęciowa w Glencoe przybiła przysłowiowy gwóźdź do trumny tej miłości. Sesja w Szkocji była od dawna w kręgu moich zainteresowań, człowieka gór ciągnie w góry. Nadarzyła się okazja i pojawiła się para aby sesja plenerowa w Glencoe z strefy marzeń stała się rzeczą namacalną. Zdjęcia oczywiście nie oddają w 100% tego co tam się działo, ale przez cały czas wiał przeraźliwie zimny wiatr, padał deszcz.
Dwie puszki już po 30 minutach odmawiały posłuszeństwa. Niby uszczelnione, a jednak ilość wody i wilgoci przeprogramowały w dziwny sposób funkcje poszczególnych przycisków. Więc część sesji totalnie na czuja była robiona bo podglądu zdjęć nie było. W tym całym zamieszaniu należy zrobić mały przystanek aby oddać zasłużoną wdzięczność dla Magdy i Huberta, którzy mimo tych totalnie niesprzyjających warunków zachowali się wybitnie. Głównie dzięki ich determinacji mamy to co zaraz i wy zobaczycie.
Plener ślubny Szkocja Glencoe…
Gdybyście chcieli poczuć to miejsce, to echo odbijające się między skałami polecam do oglądania utwór: Perth – Bon Iver. Nie chce katować was wbudowanymi odtwarzaczami – sami zdecydujcie. Razem z Magdą i Hubertem w warunkach totalnie niesprzyjających typowym sesją ślubnym ruszyliśmy na szlak przygody.
Jest zimno…
Pada deszcz…
Wieje silny przenikający wiatr…
Nie zamykajcie oczu – zobaczcie kawałek tej historii…
Jesteśmy bielą i czernią, światłem i ciemnością, koszmarem, przed którym należy uciekać, i pięknym snem, w którym można się schronić, wszystko jest przeciwieństwem wszystkiego, jest dobrem i złem. Ale dobro nie obejmuje zła, nie bierze go w ramiona, a zło nie głaszcze dobra po plecach czarnymi skrzydłami.
Plener ślubny Szkocja Glencoe
Jeśli usłyszeliście ten wiatr i tę historię – napiszcie mi o tym. Będzie mi niezmiernie miło. A jeśli macie czas zerknijcie na pozostałe – bliskie mojemu sercu sesje: Plener ślubny w Lanckoronie oraz sesję ślubną w Katowicach. Buziaki.
Zagraniczna sesja narzeczeńska na Majorce
Zagraniczna sesja narzeczeńska na Majorce
Zagraniczna sesja narzeczeńska na Majorce Moniki i Tomasza to taki totalnie nieplanowany wybryk przypadku i szczęścia do fajnych ziomków (Zbychu, Benny – dzięki). Zrealizowanie sesji narzeczeńskiej w egzotycznych alokacjach nie powinno stanowić najmniejszego problemu. Większość twierdzi, że zdjęcia robią się same i zapewne mają rację. U mnie jednak pojawiły się pewne obawy, bo nie sztuką jest wyciągać każdą parę za granice i robić im piękne kolorowe fotki, które na pewno się sprzedadzą. Sztuką jest umiejętność pokazania osób, które się zna, lubi, w taki sposób, aby one same do końca nie były pewne, co z tej próby sił powstanie.
Sesja narzeczeńska na Majorce
Najfajniejsze co się dzieje w naszym życiu zazwyczaj rodzi się w szaleństwie. Nie inaczej było z nami. Pomysł wyjazdu zrodził się na przełomie kilku godzin, dopięcie całości też trwało dość krótko i finalnie bez dłuższego planowania wybraliśmy się w podróż, która dla Moniki i Tomka na pewno będzie jedną z tych ważniejszych w życiu. Mając ograniczoną ilość czasu na sesję, staraliśmy się znaleźć takie zakątki, które pokażą dzikszą naturę mocno skomercjalizowanej wyspy. Szukaliśmy miejsc, w którym będziemy bliżej natury – dalej ludzi. Myślę, że się nam wspólnie udało.
Poznaliśmy Majorkę od tak cudownej strony, że każdemu z was życzę takiego poznawania tej pięknej wyspy. Tę sesję traktuję, jako krótki romans, bo już zabukowałem miejsca by wrócić tam jeszcze w tym roku. Zerknijcie na historię dwójki zakochanych osób, która siebie odnalazła. Poznajcie ich – to osoby o odmiennych charakterach, usposobieniach, emocjach. Ale jak wszyscy wiemy przeciwności się przyciągają i pochłaniają…stało się tak i tym razem
Plener ślubny za granicą?
Jeśli planujecie zorganizować sesję narzeczeńską na Majorce, bądź chodzi wam po głowie plenerowa sesja ślubna w Europie – jesteście w dobrym miejscu, a jeśli jesteście freakami rządnymi przygód – w jeszcze lepszym 🙂 A jeśli brakuję Wam jeszcze wystarczających argumentów do tego typu decyzji, przeczytajcie co Monika i Tomasz o tej sesji napisali w artykule: Zagraniczna sesja narzeczeńska – moda czy absolutny”must have”
Uwielbiam podróżować, jeśli również lubicie być w drodzę zobaczcie jeszcze jedną sesję narzeczeńska tym razem z bardziej wietrznych zakątków Europy:
Sesja narzeczeńska w Szkocji
Sesja narzeczeńska w Szkocji
Strasznie fajnie się czuję zdając sobie sprawę jak jesteśmy różni jako ludzie. Obserwujemy, interpretujemy, oceniamy. Indywidualność jest naszym wyróżnikiem – dzięki niej ludzie chcą do nas wracać. Budując pewnego rodzaju obraz utożsamiają go z nami. Mam to bardzo często jako fotograf. Buduję obrazy ludzi, takie małe świątynie, które stawiam w różnych miejscach. Jak wracam do tych miejsc wiem, że stoi tam już jakaś świątynia, pamiętam ją – wracam wspomnieniami. Daje mi to dużo siły.
Często też zdarza się, iż mnie w tą świątynie ktoś zamienia. Mam takie dobre duchy na ziemi, które zawsze dadzą o sobie znać mówiąc, iż jakieś miejsce kojarzy im się ze mną, z wspólnie spędzonym czasem – to niezmiernie miłe i jeszcze bardziej nobilitujące do odkrywania czegoś co nas przerasta, czego nie umiemy, nie rozumiemy.
Krótki film o miłości
Dzisiaj zabieram was do świata ciszy. Świata totalnie odseparowanego od społeczności. Są oni i jest bezkres pustki, który ma być natchnieniem do tego by myśleć. Banał zalewa nasze postrzeganie świata i światła. Kolor mami nasze bodźce, jest czymś co oślepia. W świecie zdominowanym przez banał trudno odnaleźć siebie. Trudno zadawać sobie pytania, trudno na nie odpowiadać. Chciałbym Was dziś zaprosić do magicznego świata czerni i bieli. Zdaje sobię sprawę iż kwestia odbioru tego typu prac jest zawsze sporna. Każdego z odbiorców mojej fotografii traktuje niezwykle poważnie i wiem, iż jeśli spędzicie z tymi zdjęciami chwile pojmiecie co w nich ukryte.
Sesja narzeczeńska w Szkocji to cicha historia o ulotności uczuć, o ich delikatności, nieskrywanym pięknie. To historia dwójki osób, która te emocje pozostawia sobie. Odsłania je w miejscu gdzie wieje wiatr i pozwala im lekko ulatywać. To będzie krótki film o miłości…
Sesja narzeczeńska w Szkocji
Miłość nie jedno ma imię – a ja ją lubię fotografować i nazywać. Jeśli będziecie tak mili i znajdziecie chwilę zerknijcie na moje inne zdjęcia w Czerni i Bieli, bo wierzę że je polubiliście 🙂
- Święta polskie – Boże Ciało to krótki dokument o ludziach i wierze.
Kreatywna sesja narzeczeńska w Łodzi na Piotrkowskiej
Kreatywna sesja narzeczeńska w mieście – jest to szczególne wyzwanie zatem było nad czym myśleć. Pierwsze o czym pomyślałem idąc porankiem łódzkimi uliczkami na spotkanie z Justyną i Maciejem było wygooglowanie w necie informacji – najciekawsze miejsca na plener w Łodzi. Idąc tym tropem z pewnością nie zrobiłbym nic ciekawego. Pomyślałem zamknę oczy – idąc szybko z owego pomysłu zrezygnowałem z wiadomych powodów. Łódź o poranku pachnie, budzące się do życia miasto, pojedyncze osoby zaczynające swój kolejny dzień zmagań z życiem biegną – wiecznie spóźnieni. A ja kontempluję tę przestrzeń. Pełną zagadek, niedopowiedzeń, pięknych elewacji i odrapanych podworców o których wydawałoby się każdy zapomniał.
Kreatywna sesja narzeczeńska w mieście.
W miejscach takich jak Łódź widać urbanistyczny zamysł władz, widać polską mentalność. Pokazać co piękne z zewnątrz, schować co brzydkie i śmierdzące w środku. Idąc tym tropem – i mając chwilkę czasu zacząłem odwiedzać te miejsca na pozór brzydkie i ukrywane. W cieniu wysokich bloków zlepionych ze sobą z każdej strony drzemie tajemnica. W odrapanych ścianach można się pokusić o znalezienie historii tego miejsca. Stary wyschnięty łapacz snów zawieszony na zdewastowanym oknie jakby chciał opowiedzieć opowieść o zdarzeniach, których był świadkiem. To miasto urzeka. Dość ciężko pojąć wielowarstwowość społeczeństwa przy tak krótkiej wizycie – ale z pewnością postaram się wrócić do Łodzi w ramach miejmy nadzieje kolejnego pleneru ślubnego. W końcu i Łódź zasługuje na piękne zdjęcia 🙂
Kreatywny plener przedślubny w Łodzi
Ty przydługawym wstępem zapraszam na spacer ulicą Piotrkowską. Ta krótka sesja narzeczeńska dała mi maksimum przyjemności. Wspólnie wykreowaliśmy niebezpieczne kadry. Łapaliśmy słońce gdzie tylko mogliśmy, szukaliśmy cienia aby się w nim skrywać. Wyszła piękna historia dwojga osób. Ludzi, którzy lubią być w cieniu, z niego obserwować co się dzieje wokół nich. Uwielbiają też słońce o ile mają pewność, że warto w nie wchodzić.
Urzekliście mnie, urzekła mnie Łódź. Wracam do Was już wkrótce…
Sesja narzeczeńska w klubie crossfit 72D
Sesja narzeczeńska w klubie crossfit 72D
Biel i Czerń jest selektywna, nieskażona brudem przejść tonalnych między kolorami. Idąc w ślad za już kultowym cytatem: nikt mi nie wmówi że białe jest białe a czarne jest czarne – bo faktycznie gdyby się tak w to wgryźć jest w tym stwierdzeniu sporo racji. Bo w bieli nigdy nie ma tylko bieli jak i w czerni samej czerni nie znajdziesz. Pokłady tajemnicy jaka drzemie w tym kontraście kolorystycznym jest cudowną formą wyrazu. Moja Sesja narzeczeńska w Szkocji robiona pod dyktando czerni i bieli też była sporym zaskoczeniem biorąc pod uwagę ogrom kolorów jakie w Szkocji znaleźć nie trudno. Wyrażanie emocji w tej czarno-białej kompilacji strasznie mi zasmakowało
Biel i Czerń jak Ona i On. Dwa odmienne światy. W pojedynkę nie istniejące, bo co widzisz patrząc na białą kartkę – biel. Gdy patrzysz na czerń nie widzisz nic. Ale zestawiając je ze sobą widzisz od razu kontrast. Zlewając te dwa kolory zaczynają się dziać piękne rzeczy, kolory się przeplatają, tworzą mieszankę szarości, lini, cieni, wykwitów bieli. Nie trzeba być wybitnym eurydytą aby przenieść to na płaszczyzne relacji międzyludzkich. Z połączenia tych dwóch jakże odmiennych przestrzeni tworzy się całość, powstaje koncept.
Tak ich widzę, dwa światy nie umiejące bez siebie egzystować. Na każdym kroku tej szalonej sesji dawali mi o tym znać – ani na myśl mi nie przyszło aby ich rozłączać – odseparować te biel Asi od Czerni Bartka. I nawet wtedy kiedy próbowałem ich wyłapać w trakcie luźnych przelotów na linach zawsze wyłapywałem jakieś powiązania miedzę tą dwójką. Sesja narzeczeńska w klubie crossfit 72D to było coś mega twórczego, ale też stresogennego. Całą noc wcześniej zasnąć nie mogłem…
Sesja na siłowni
Aśka pracuję w CBA więc za wiele mi nie powiedziała o swojej pracy 🙂 wiem tyle że jest dobra, ale Bart jest zajebistym fryzjerem. Jeszcze mych włosów nie dotykał więc to doznanie stricte sensualne, ale dobrze mówią o nim na mieście. A tyle ile ja miałem śmiechu na Asi przygotowaniach w Babicz and Babicz to już dawno nie pamiętam – bo ekipę w pracy ma niezłą. Zatem metodą dedukcji wysnułem, że musi być dobry. Ale o tym przy innej okazyji.
Sesja narzeczeńska w klubie crossfit 72D – czym to się je?
Zapraszam zatem na jazdę bez trzymanki, nie jakieś tam pitu pitu w trawie czy innym lesie. Wchodzimy do klubu Crossfit – gdzie ludzie zapier….alają a nie przyrodę kontemplują. Dlaczego Crossfit – bo podobno o 21.00 zlatują się wiedźmy i inne Gandalfy. W ścisłym zarządzie tej zgraji jest Aśka i Bartek – więc chcieli uchwycić miejsce w którym zostawiają najwięcej z siebie czyli litr potu i parę kilo – a to już jest coś. A prócz tego wogóle jestem zajawiony parami, które te same pasję potrafią dzielić. Oni potrafią, w emocjach nie oszukują, w miłości fascynują….No to boom i brać się do oglądania…a nie leżeć i chipsy wsuwać 🙂 whisky popijajac…a właśnie gdzie jest moja…
Mam cichą nadzieję, że się tu dobrze czujecie. Staram się aby tak było całym swym sercem i ręcem i głową. Gdybyście znaleźli chwilkę czasu i chcieli poklikać więcej zapraszam na kilka moich wpisów. Jeśli lubicie biele i czernie to mam coś nieślubnego, ale również dającego do myślenia: Święta polskie-Boże ciało. A jeśli już słowo się rzekło na temat Szkocji zapraszam na: Plener ślubny Szkocja Glencoe. To by było na tyle z autopromocji….
Są też rzeczy inne nie mniej ważne. Czasami jak czytam Wasze komentarze na coś wpadam – oczywiście nie dosłownie ale w ujęciu myślowym, więc jeśli macie jakiekolwiek spostrzeżenia na temat tej sesji napiszcie. Dobrym słowem nie pogardzę, ale może pojawią się tutaj inne szalone dwa bieguny, które mają swój pomysł na podobną sesję. Chciałbym wierzyć że istniejcie – więc piszcie…