Czuję zapach wiosny, słyszę wiatr – kiedy myślę o tej dwójce – oni są jak wiatr. Czasem letni i ciepły, czasami potężny i chwilami niebezpieczny. Tak ich widzę. Od pierwszego spotkania zawiało między nami – pojawiły się motyle, pszczoły, trzmiele i komary. Kiedy myślę o nich widzę lato. Widzę spokój i świadomość decyzji. Widzę jak jedno oddziałuje na drugie – uzupełnia, zmusza do innego myślenia, popycha w stronę rewirów o których ten drugi marzy , ale sam nie ma siły by w ich kierunku sięgać. Na autorskiej stronie mojego fotograficznego guru znalazłem taki cytat, obrazuję on w 100% czym ta dwójka jest dla siebie:
“Wśród wielu, są dwie szczególne perspektywy, przez które można patrzeć na świat.
Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.”
Plener w Wiśniowym sadzie.
Zabieram was zatem w stronę podkrakowskich wiśniowych sadów, które kwietniową porą kwitną najpiękniej. Czuć budzącą sie do życia po zaczarowanej zimie przyrodę. Poznajcie Magdę i Mateusza. Wszystko staję się cudem. Staję się nim nowy dzień, staję się nim ten sad i oni. Bardzo proste rzeczy, emocję, myśli. Powoli standardem stają się u mnie sesje ślubne o wschodzie słońca – zatem i tutaj nie pozwoliłem Madzi i Mateuszowi się wyspać. Ta sesja narzeczeńska pod Krakowem była dla mnie zamkniętą historią dwojga zakochanych, tam wszystko grało.
Sesja narzeczeńska pod Krakowem w wiśniowym sadzie
Ah jak byłoby to piękne – gdyby móc wyjść poza margines utartego schematu i sfotografować ślub a po nim przyjęcie weselne w zwykłym przydomowym sadzie. Stanąć pośrodku ludzi, którzy ten zwykły sad koszą, dbają o jego roślinność zostawiając tam kawałek swojego serca – ależ byłoby to piękne. Zachęcam was do tego aby myśleć nieszablonowo – może kiedyś spotkamy się w tym przysłowiowym sadzie…