Dwór w Tomaszowicach Wesele i ślub u Franciszkanów
Dwór w Tomaszowicach stał się niemym świadkiem cudownego ślubu Asi i Andres’a. Z ręką na sercu napiszę Wam tutaj, że już dawno nie byłem świadkiem obserwowania takich więzi rodzinnych jakie miałem okazję widzieć na tym ślubie – rozpiera mnie duma, że walczyłem o każde jedno zdjęcie, chcąc jak najlepiej oddać to co połączyło te dwie rodziny. Zacznijmy jednak od początku.
Najfajniejsze śluby to takie śluby, na które trafia się z polecenia – i tutaj było podobnie.
Razem z siostrą Asi poznaliśmy się na ślubie cudnej pary Pauliny i Tomka. I tym pięknym zrządzeniem losu dane mi było poznać Asie i Andresa. Niesamowicie się cieszę z tego spotkania – bo pchnęło mnie ono na wody czystego reportażu. Bez schematów, bez must have, bez wymuszania czegokolwiek. Czysta obserwacja miejsca i ludzi. A wszystko zaczęło się jak w dobrych hollywoodzkich filmach. Od wybuchu strachu, nerwów, sytuacji jak gdyby świat szedł na przekór temu wydarzeniu.
Maraton krakowski!!! Czyli jak zepsuć to czego zepsuć się nie da
Tak to on był głównym reżyserem pierwszych godzin. Założyliśmy że ta impreza może spowodować spore utrudnienia więc z dwugodzinnym wyprzedzeniem zacząłem fotografować. Los przewrotny i tego założenia nie uszanował, choć… udało się podjechać pod hotel Andresa, zamienić z nim dwa słowa, nie udało się jednak zaparkować Godzinna próba znalezienia parkingu skończyła się tym że zostawiłem samochód niemal na przejściu dla pieszych – wiedząc że przy takim chaosie żaden strażnik miejski nie odważy się wyjechać na miasto z bloczkami mandatowymi.
Kościół oo. Franciszkanów w Krakowie
Kolejna destynacja do której dotarcie pochłonęło godzinę. W normalnej sytuacji trwa to 10 min. Więc jak sami widzicie, zaczęło się iście w hollywoodzkim stylu. Stres i nerwy wynikłe z załamania iście generalskiego planu działania spowodowały chwilowe zachwianie stanu emocjonalnego. Trzy własnoręczne strzały w twarz owy ład emocjonalny przywróciły i mogłem wrócić na właściwe tory reportażu. Wiem, że piszę dość lakonicznie. Fakt jest jednak taki, że ich ślub był czystą magią. Ojciec franciszkanin tak cudnie poprowadził te uroczystość, że bez żadnych wyjątków każdemu łza zakręciła się w oku. I takich ślubów życzę sobie przede wszystkim – aby nikt nie musiał wchodząc do kościoła hamować swoich emocji jak to często zdarza się na naszym podwórku. Tyle tytułem wstępu…później coś jeszcze napiszę 🙂
Dwór w Tomaszowicach
To moim zdaniem jedno z piękniejszych miejsc na mapie Krakowa – dla tych którzy myślą o organizacji swojego ślubu. Tam wszystko się cudnie łączy z emocjami jakie towarzyszą kochającym się osobom tego dnia. Prostota dekoracji i rustykalny charakter sali weselnej tworzą idealne połączenie. Oczywiście każdy ową architekturę dostrzeże w inny sposób. Mi osobiście pracowało się tam wyśmienicie – zerknijcie zatem i wy na efekty finalne.
JeJ
Normalnie ciarki mam jak to ogladam. Edycyjnie to majstersztyk. Zwięźle, tresciwie, selektywnie. Takie materiały oglądać do poduchy co wieczór bym chciał. Super!
Super zdjęcia!